Policja musiała siłą powstrzymywać fanów, którzy próbowali wejść na Stade de France. Prewencyjnie rozpyliła nawet gaz łzawiący na kibiców, w tym kobiety i dzieci.

Reklama

Prosimy o wyjaśnienia, kto był odpowiedzialny za pozostawienie fanów bez opieki. Relacje telewizyjne pokazały, że wielu z nich zostało zaatakowanych i nikt ich nie bronił. To niedopuszczalna sytuacja - napisano w oświadczeniu Realu.

Trwa obrzucanie się winą

Francuska minister sportu Amelie Oudea-Castera powiedziała po meczu, że to próbujący się dostać na stadion bez ważnych biletów kibice Liverpoolu byli odpowiedzialni za zamieszanie przed finałem. Podobnego zdania jest UEFA, która stwierdziła, że powodem opóźnień byli kibice angielskiego klubu, którzy blokowali przejścia przez bramki, bo mieli „fałszywe” bilety, kupione u niesprawdzonych źródeł.

Wersja wydarzeń przedstawiona przez organizatorów została jednak kategorycznie zakwestionowana przez kibiców Liverpoolu. Twierdzą oni, że choć większość miała oryginalne bilety, to została przez francuską policję potraktowana jak przestępcy. Francuski minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin ujawnił natomiast, że problemy zaczęły się, gdy w rejonie stadionu pojawiło się kilkuset lokalnych "przestępców", dążących do starcia z angielskimi kibicami.

Także prezes Liverpoolu Billy Hogan wezwał do przeprowadzenia śledztwa w sprawie incydentów, w jakich ucierpieli zarówno kibice Liverpoolu, jak i Realu. Europejska Unia Piłkarska (UEFA) zleciła niezależne dochodzenie w sprawie incydentów, natomiast Oudea-Castera potwierdziła, że raport dotyczący wydarzeń przedstawi na początku przyszłego tygodnia.

Pierwotnie finał LM miał zostać rozegrany w Sankt Petersburgu, ale po rosyjskiej inwazji na Ukrainę mecz przeniesiono do podparyskiego Saint-Denis.