Parmy, pierwszego bankruta w historii włoskiego futbolu, nic już nie uratuje przed spadkiem do drugiej ligi, ale co za satysfakcja, że na osiem kolejek przed końcem tego fatalnego sezonu mogła pokonać murowanego kandydata do mistrzowskiego tytułu , czyli Juventus. Oba kluby dzieli różnica 57 punktów i w pierwszym spotkaniu, przed półmetkiem u siebie turyński klub pokonał Parmę siedem do zera. Nie zmarnowała ona jednak ostatniej już okazji i upokorzyła mistrzów na swoim stadionie, który kilka razy w tym sezonie był zamknięty z powodu braku pieniędzy.

Reklama

Pożyczka, jaką klub otrzymał od włoskiego związku piłki nożnej, pomoże mu zakończyć pobyt w ekstraklasie i nic więcej, ale choć raz górę nad pieniędzmi wzięła ambicja. Trener Roberto Donadoni ostrzegał, że jego gracze nie mając w tej chwili już nic do stracenia, mogą być groźni i się nie pomylił. Nieciekawe raczej spotkanie w 15. minucie drugiej połowy przyniosło niespodziankę, jaką była bramka, którą dla gospodarzy zdobył niespełna 19-letni Argentyńczyk Jose Mauri.

W normalnych warunkach można się było spodziewać jakieś reakcji Juventusu, ale nie tym razem, kiedy piłkarze klubu Fiata byli już myślami na własnym stadionie, gdzie we wtorek w pierwszym ćwierćfinale Ligi Mistrzów podejmować będą Monako. Dlatego też do Parmy nie przyjechali najlepsi - Pogba, Tevez i Pirlo - których trener Massimiliano Allegri chciał zachować na tę ważną okazję. Jednym słowem Juventus zlekceważył Parmę i to się na nim zemściło. Roma, która zagra jutro z Torino, ma teraz okazję zmniejszyć dystans do Juventusu do 11 punktów.