Losy meczu w Sewilli rozstrzygnęły się już na początku. W piątej minucie gola dla gości strzelił Belg Yannick Carrasco, a kwadrans później wyrównał Cristian Tello.

W niedzielny wieczór piłkarze z Madrytu musieli sobie radzić m.in. bez Urugwajczyka Luisa Suareza, na dodatek w trakcie spotkania kontuzji doznali Portugalczyk Joao Felix i Anglik Kieran Trippier.

"Straciliśmy dwa punkty, ale nadal jesteśmy na szczycie tabeli, a nasz los jest w naszych rękach" - powiedział kapitan Atletico Koke.

Reklama

"Wciąż czujemy się silni i jeżeli pozostaniemy mocni psychicznie, dojdziemy do miejsca, w którym wszyscy chcemy być" - dodał.

Podopieczni Diego Simeone jeszcze niedawno mieli dużą przewagę w tabeli nad najgroźniejszymi rywalami. Do końca stycznia spisywali się w La Liga znakomicie, jednak od początku lutego zaczęli grać w "kratkę".

Z jedenastu ostatnich meczów Atletico wygrało tylko cztery. Obecnie ma 67 punktów i tylko o jeden wyprzedzają Real, a o dwa Barcelonę.

Dzień wcześniej "Królewscy", bez kilku czołowych obrońców (m.in. Sergio Ramosa i Francuza Raphaela Varane'a) zwyciężyli u siebie w El Clasico 2:1.

Gospodarze - rozgrywający w trakcie pandemii spotkania w roli gospodarza na stadionie Alfredo Di Stefano - prowadzili po 28 minutach 2:0 po golach Francuza Karima Benzemy i Niemca Toniego Kroosa.

Reklama

Barcelona odpowiedziała kwadrans po przerwie, gdy z bliska gola strzelił młodzieżowy reprezentant Hiszpanii Oscar Mingueza. Do remisu Katalończycy nie zdołali jednak doprowadzić.

Real po raz pierwszy od sezonu 2007/08 wygrał oba Gran Derbi, bowiem w październiku na Camp Nou zwyciężył 3:1. Barcelona była niepokonana w La Liga od 5 grudnia.