Lozano po turnieju kwalifikacyjnym w Espinho wreszcie mógł odetchnąć z ulgą. Jego podopieczni bez straty seta wygrali wszystkie trzy mecze i w pięknym stylu zakwalifikowali się na igrzyska. Był sukces, więc musiała być także impreza. "Byliśmy w barze, wszyscy razem. Nawet w takim momencie można było zobaczyć, że to jest prawdziwy zespół. I na boisku, i... w barze" - śmieje się Lozano.
Argentyńczyk przyznaje jednak, że ostatnie tygodnie były jednymi z najgorszych w jego dotychczasowej karierze. "Czułem się jak chirurg, który jest w trakcie bardzo ważnej operacji, a ktoś mu ciągle przeszkadza. Wchodzą do sali operacyjnej, krzyczą, szarpią i grożą, że jak się operacja nie powiedzie, to już po nim. I jak tu pracować?" - skarży się dziennikarzom "Super Expressu" Lozano.
Trener wierzy jednak, że wszystko, co złe, jest za nim, i myślami jest już w Pekinie. "Jesteśmy jednym z kilku zespołów, który ma szansę walki o podium. Oczywiście najmocniejsza jest Brazylia, co wcale nie znaczy, że my mamy się jej tylko przyglądać. Jeżeli zagramy bardzo dobrze, a stać nas na to, to powalczymy nawet z Brazylią" - zapowiada Lozano.