"Nie używałbym słowa kryzys. Mieliśmy trochę gorszy okres, ale przecież nie fatalny. Teraz wszystko wróci do normy" - mówi prezes Konrad Piechocki.
Bardzo słabo grający jeszcze w niedzielę Dawid Murek z powodzeniem wypełnił rolę lidera, dobrze spisując się i w przyjęciu, i w ataku. Świetnie zagrał także Michał Bąkiewicz, który wyszedł na boisko w pierwszej szóstce i był objawieniem najważniejszego spotkania PGE Skry w pierwszej części sezonu.
Mecz w Atenach rzeczywiście może okazać się najważniejszym spotkaniem mistrzów Polski w tym sezonie. Zamiast bełchatowian pogrążyć, dał im spory zastrzyk pozytywnej energii i wiary w siebie. A co najważniejsze, pozwolił odzyskać wiarę we własne możliwości. "Jeszcze Skra nie zginęła. I nie zginie. Jesteśmy mocni, a to, że wcześniej nie zawsze byliśmy w stanie to pokazać, o niczym nie świadczy" - mówił "Przeglądowi Sportowemu" zadowolony Daniel Pliński, jeden z liderów zespołu z Bełchatowa.
W Lidze Mistrzów bełchatowianie mają teraz przerwę do grudnia i mogą skoncentrować się na rozwiązywaniu kłopotów. Problemem jest poniedziałkowy mecz w Rzeszowie, uraz Mariusza Wlazłego, który nadal narzeka na kolano i kontuzje środkowych. Potem będą ich czekać dwa arcytrudne mecze z Iskrą Odincowo. Po nich nastroje wcale nie muszą już być tak radosne.