Matlak doskonale wie, że niesłychanie trudno będzie powtórzyć sukces Andrzeja Niemczyka z drużyną siatkarek. "Tamte złotka to już historia. Moje zawodniczki muszą ciężko pracować na to, aby im dorównać" - mówi trener.

Jego zadaniem jest stworzenie na nowo zgranego zespołu, który powalczy o trzeci medal mistrzostw Europy. Przed imprezą Matlak sprawdzi swoje podopieczne na turniejach w Montreaux i Turynie. "To taki poligon doświadczalny. Nie liczy się wynik, ale zestawienie zespołu" - zaznacza szkoleniowiec.

Reklama

Kłopotów jednak nie brakuje. "Wszyscy wokół cały czas zapewniają, że zrobią wszystko, aby nam pomóc, ale w rzeczywistości jest zupełnie inaczej" - skarży się Matlak. "Mam wielkie problemy z organizacją zgrupowania, ze sprowadzeniem wszystkich zawodniczek na czas" - dodaje.

Po zakończeniu rozgrywek ligowych okazało się, że trener nie może liczyć na kilka podstawowych zawodniczek PlusLigi, m.in. Sylwię Pycię i Kamilę Frątczak. Dziewczyny wymigały się kontuzjami i zmęczeniem. Tuż przed wyjazdem do Szwajcarii doszły kolejne absencje: Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty i Joanny Mirek. A do tego ciąża Małgorzaty Glinki, niekwestionowanej liderki polskiego zespołu.

"Małgosia Glinka była zawodniczką jedyną w swoim rodzaju. W tym momencie nie widzę na polskich boiskach takiej siatkarki, która by choć w połowie jej dorównywała. Po prostu taka kobieta jeszcze się nie urodziła" - powiedział Matlak.

W roli liderki ma więc wystąpić Dorota Świeniewicz. Niespełna 37-letnia zawodniczka powróciła do treningów dwa miesiące temu, teraz chce walczyć o kolejny medal. Czy to jednak nie błąd powoływać zawodniczkę, która nie grała w lidze? "W pełni jej przydatność będę mógł ocenić po pierwszych spotkaniach towarzyskich" - odpowiada Matlak. "Na pewno Dorota będzie nam potrzebna z powodu swojego doświadczenia. Nie wiem, czy młodsze zawodniczki poradzą sobie z presją, więc taka zawodniczka jak Świeniewicz jest niezbędna".

Kłopoty kadrowe to niestety niejedyny problem trenera Matlaka. Pozostaje jeszcze piętno Marca Bonitty. Poprzedni szkoleniowiec był postacią niezwykle konfliktową i impulsywną, zespół opuszczał w aferze skandalu. Wiele dziewczyn nie chciało nigdy więcej słyszeć jego nazwiska.

Reklama

Czasy terroru Włocha to już przeszłość, teraz nie będzie wyrzucania z kadry za błahe przewinienia, publicznego prania brudów i wzajemnego oczerniania się przed kamerami. Choć Jerzy Matlak do najspokojniejszych ludzi nie należy, a podczas rozgrywek PlusLigi nieraz dawał upust złości, jest postrzegany jako najlepszy psycholog kobiecy.

"Każda z dziewczyn będzie mogła do mnie przyjść i powiedzieć o wszelkich problemach, jakie wynikną podczas zgrupowań. Chcę z nimi rozmawiać. Nie będę wymyślał kar czy zawieszeń" - obiecuje Matlak, ale dodaje, że nikomu nie pozwoli sobie jednak wejść na głowę. "Jeśli nie będzie się komuś podobało to, jak prowadzę kadrę, to go w tej kadrze nie będzie. Wszystkim tym, którzy będą mieli do mnie jakieś bezzasadne zastrzeżenia, powiem <dziękuję>. Chcę, aby członkowie kadry dobrze się w niej czuli. Tylko tacy ludzie mają w niej miejsce" - dodaje.