PAP: Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania Polska - Słowacja powiedział pan, że Bułgaria zajmie drugie miejsce w grupie D. Skąd ta pewność?

Władimir Nikołow: Przecież to było oczywiste. Bardzo bym się zdziwił, gdyby stało się inaczej. Nikt nie chce trafić na Rosjan w ćwierćfinale, a tym samym zająć drugiego miejsca w grupie D. Polska, by być na trzeciej pozycji, musiała odpuścić mecz ze Słowacją, którym z kolei zależało na zwycięstwie. Kalkulacja jest prosta.

Reklama

PAP: Przecież wy też mogliście analizować sytuację. Wystarczyło przegrać z Niemcami. Awans mielibyście zapewniony, a trzecie miejsce w grupie D byłoby całkiem realne.

W.N.: Ale czy naprawdę o to chodzi w sporcie? My chcemy wygrywać i to się dla nas liczy. Wiemy, że jesteśmy w stanie tutaj zrobić coś wielkiego, nawet stanąć na najwyższym stopniu podium. Wcześniej czy później i tak byśmy na Rosjan trafili. Jeśli chcemy sięgnąć po złoto to ich trzeba pokonać.

PAP: Rozmawiał pan wcześniej z polskimi zawodnikami i wiedział, iż niekoniecznie będą walczyli o zwycięstwo w spotkaniu ze Słowakami?

W.N.: Znam trenera Polaków - Andreę Anastasiego i wiem, że potrafi liczyć. Jak dodam jeszcze, że Emanuele Zanini, trener Słowaków, był przez wiele lat asystentem Anastasiego, to chyba wszystko staje się jasne.

PAP: Przed ćwierćfinałem czeka was jeszcze mecz barażowy z Estonią.

Reklama

W.N.: To jest drużyna, którą z łatwością powinniśmy pokonać. Oczywiście podejdziemy do spotkania skoncentrowani i nie zlekceważymy rywali. Musimy się jednak bardzo dobrze przygotować do rywalizacji z Rosjanami.

PAP: Jesteście w stanie ich pokonać? Podopieczni Władimira Alekno uchodzą tutaj za zdecydowanego faworyta.

W.N.: Ależ oczywiście, że możemy z nimi wygrać. Nie widzę żadnego powodu ku temu, byśmy musieli im ulec. Nie raz już historia sportu pokazała, że faworyci przegrywali w najmniej oczekiwanych momentach. Tym razem też tak może być. Jestem pewny, że jesteśmy wystarczająco silnym zespołem, by pokonać Rosjan.