Ekipa Lube jeszcze przed rozpoczęciem odbywających się w trzech polskich miastach KMŚ była wskazywana jako główny kandydat do końcowego sukcesu. To ubiegłoroczny finalista, który w poprzednim sezonie dotarł także do decydującego etapu zmagań Serie A, Ligi Mistrzów oraz Pucharu Włoch, ale w nich wszystkich również przegrał.

Reklama

Nazywany "dream teamem" zespół z Italii ma w swoim składzie takie gwiazdy jak np. Bułgar Cwetan Sokołow, pochodzący z Kuby reprezentant Włoch Osmany Juantorena (MVP poprzedniej edycji KMŚ), Brazylijczyk Bruno Rezende, Serb Dragan Stankovic oraz Kubańczyk z brazylijskim paszportem Yoandry Leal Hidalgo. W grupie A bieżącej edycji KMŚ włoska ekipa zanotowała w Płocku komplet zwycięstw, pokonując m.in. PGE Skrę Bełchatów 3:1.

Zupełnie inna była sytuacja Resovii przed KMŚ. Już samą jej obecność w "czwórce" można uznać za niespodziankę. Od początku sezonu bowiem słabo się spisuje w ekstraklasie i dopiero występ w tej imprezie dał nieco powodów do radości zawodnikom i kibicom. Drużyna z Podkarpacia debiutuje w klubowym mundialu, a wśród uczestników znalazła się dzięki otrzymaniu od organizatorów tzw. dzikiej karty. Turniej okazał się dobrą odskocznią od ligowych kłopotów - w gr. B w Rzeszowie gospodarze wygrali dwa z trzech pojedynków.

Przed przenosinami do Częstochowy siatkarze i sztab szkoleniowy Resovii podkreślali, że w Częstochowie będą grali bez presji. W inauguracyjnej partii półfinału co prawda przez większość czasu prowadzili faworyzowani rywale (14:9, 16:13), ale od połowy seta podopieczni Gheorghe Cretu zabrali się skutecznie za odrabianie strat. Doprowadzili do stanu 19:19, a następnie toczyła się walka na styku. Po akcji zakończonej na środku przez Davida Smitha rzeszowianie mieli piłkę setową, ale potem cztery razy o punkt od wygrania odsłony byli przeciwnicy. Prowadzenie 29:28 polskiemu klubowi dał as Thibaulta Rossarda. Wówczas jeszcze jego drużynie nie udało się dopiąć swego, ale chwilę później włoska ekipa miała bardzo duże problemy z przyjęciem zagrywki Damiana Schulza (dobrze radzącego sobie także w ataku), a kontrę skończył Smith.

Gracze Resovii nie wykorzystali okazji, jaką mieli w drugim secie, by być w bardzo dogodnej sytuacji w całym meczu. Prowadzili bowiem przez pół partii (10:8, 16:12), ale tym razem to oni pozwoli wrócić Lube do gry. Duży udział w tym mieli dobrze dysponowani Sokołow i Juantorena. Ale najwięcej szkody wyrządził rzeszowianom Stankovic, który nękał ich całą serią trudnych zagrywek i zaliczył dwa asy. Opuścił pole serwisowe dopiero, gdy jego drużyna prowadziła 24:19, a chwilę później nie miała ona kłopotu z doprowadzeniem do remisu w całym pojedynku.

Podłamani takim przebiegiem wydarzeń zawodnicy Cretu w żaden sposób nie byli w stanie przeciwstawić się rywalom w secie numer trzy, którego przegrali różnicą 14 punktów. Na początku czwartego nieco walczyli, ale później siatkarze z Italii kontrolowali przebieg wydarzeń (15:10, 19:14). W końcówce rzeszowianie zmniejszyli jeszcze stratę (19:20), dając swoim kibicom nadzieję na więcej, ale Lube nie pozwoliło na doprowadzenie do tie-breaka.

Reklama

Najwięcej punktów dla wicemistrza Włoch - po 18 - zdobyli Sokołow i Juantorena, a dla Resovii - 19 - Rossard.

Rywali tych ekip w niedzielnych meczach o - odpowiednio - złoty i brązowy medal - wyłoni wieczorne spotkanie Trentino i Fakieła.

Asseco Resovii Rzeszów - Cucine Lube Civitanova 1:3 (31:29, 19:25, 14:25, 23:25)
Resovia: Marcin Możdżonek, Kawika Shoji, David Smith, Damian Schulz, Mateusz Mika, Thibault Rossard - Luke Perry (libero) oraz Bartłomiej Lemański, Rafael Redwitz, Nicolas Szerszeń, Rafał Buszek
Lube: Bruno Rezende, Cwetan Sokołow, Osmany Juantorena, Dragan Stankovic, Joandry Leal, Simon Roberlandy - Fabio Balaso (libero) - Jacopo Massari, Diego Cantagalli, Stijn D'Hulst, Enrico Cester