W czwartek premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że gospodarzem turnieju finałowego mistrzostw świata siatkarzy na przełomie sierpnia i września będą Polska oraz Słowenia. Pierwotnie impreza miała odbyć się w Rosji, ale Międzynarodowa Federacja Siatkówki (FIVB) odebrała jej prawa gospodarza po inwazji na Ukrainę. W Polsce zaplanowano m.in. półfinały, finał i mecz o 3. miejsce.
Tę decyzję z dużym zadowoleniem przyjęli reprezentanci Polski występujący w PGE Skrze Bełchatów. Jak przyznał rozgrywający Grzegorz Łomacz, organizacja tak dużej imprezy w kraju to kolejny sukces polskiej siatkówki. Wszyscy, całe środowisko siatkarskie, cieszymy się, że mistrzostwa odbędą się tu - podkreślił mistrz świata z 2018 roku.
Uda się uniknąć podróży
Bieniek, który z drużyną narodową cztery lata temu również wywalczył złoto dodał, że Polska wie, jak organizować duże turnieje siatkarskie. W 2014 r. była bowiem gospodarzem MŚ, a w ostatnich latach także mistrzostw Europy mężczyzn i kobiet.
Fajnie, że dostaliśmy tak duży turniej. Cieszymy się z tego, bo unikniemy podróży i zagramy przy naszych wspaniałych kibicach - tłumaczył 28-letni środkowy.
Także zdaniem Karola Kłosa to bardzo dobra informacja. Najważniejsze mecze, te finałowe, będą rozgrywane w Polsce. Wierzę w to i jestem na 99 procent pewien, że będzie komplet kibiców, fantastyczna atmosfera i fajne wakacje. A za tym pójdzie jeszcze wynik - podkreślił środkowy, który sięgnął po złoto MŚ w 2014 roku.
Turniej odbędzie się w dniach 26 sierpnia - 11 września. W Polsce rozegrane zostaną wszystkie spotkania z udziałem biało-czerwonych, część fazy grupowej, dwa mecze 1/8 finału, dwa ćwierćfinały, oba półfinały oraz finał i pojedynek o brązowy medal. Nie są znane jeszcze miasta, w których będą rywalizować uczestnicy mistrzostw świata.