We wrześniu 2021 Włosi w katowickim Spodku wygrali ze Słoweńcami 3:2 w finale mistrzostw Europy. Oba zespoły poprowadzili w sobotę trenerzy dobrze znani z boisk PlusLigi.

Włochów – Ferdinando De Giorgi, w przeszłości m.in. selekcjoner biało-czerwonych, a rywali Gheorghe Cretu. Rumun w poprzednim sezonie doprowadził Grupę Azoty Zaksę Kędzierzyn-Koźle do triumfu w ekstraklasie i Lidze Mistrzów. Kadrę słoweńską objął niespełna miesiąc przed MŚ. Zastąpił Marka Lebedewa, który pełnił tę funkcję od lutego.

Reklama

Cretu w minionym sezonie poprowadził Grupę Azoty Zaksę Kędzierzyn-Koźle do zdobycia Pucharu Polski, mistrzostwa kraju i obrony złota w Lidze Mistrzów.

Na trybunach katowickiej hali zdecydowaną przewagę mieli sympatycy Słowenii, ale początek meczu był dla nich ciężką próbą. Włosi prowadzili bowiem 7:1, dopiero wtedy przeciwnicy wzięli się do roboty i zmniejszyli różnicę do jednego punktu (9:8). Przewaga zespołu trenera De Giorgi nie była później już tak duża, tym niemniej ekipa Italii mogła się cieszyć z pierwszego kroku do finału.

Włosi w drugiej partii ciągle musieli odpierać ataki goniących ich rywali. Po kończącym długą wymianę piłki skutecznym ataku Klemena Cebulja był remis 9:9, ponownie jednak Słoweńcom nie udało się wyjść na prowadzenie. Co prawda obronili dwie piłki setowe przy stanie 24:20, ale to było wszystko, co dali radę osiągnąć.

Początek trzeciej odsłony przyniósł wysokie prowadzenie Włochów 5:0. Ich przewaga topniała (11:10, 16:15), wreszcie Słoweńcy doprowadzili do remisu 16:16, a następnie – przegrali końcówkę.

W efekcie w niedzielę zmierzą się z Brazylią w meczu o brązowy medal.

Reklama

Po zakończeniu spotkania słoweńscy kibice – mimo porażki – dziękowali swojej drużynie, a włoscy – radośnie skakali przy bocznej bandzie boiska, ciesząc się z awansu do finału.

Mimo że w wieczornym spotkaniu nie grali Poalcy, na trybunach hali zasiadło 8500 widzów.

Autor: Piotr Girczys