"O czym teraz marzę? O odpoczynku" - powiedziała tuż po minięciu linii mety Kowalczyk. Polka w biegu na dystansie 5 km zdeklasowała rywalki, pokonując o 11,6 sekundy drugą Finkę Aino-Kaisę Saarinen, a o blisko 15 sekund trzecią Słowenkę Petrę Majdić.
Dzięki wspaniałemu zwycięstwu w Cortinie-Toblach biegaczka z Kasiny Wielkiej powróciła na pozycję liderki Tour de Ski i przed weekendowymi występami w Val di Fiemme (10 km klasykiem, prawie 9-kilometrowa wspinaczka na Alme Cermis) Polka ma przewagę ponad 14 sekund nad drugą w klasyfikacji Majdić.
Na co stać Justynę w Val di Fiemme? Wydaje się, że zwycięstwo w klasyku ma zagwarantowane, ale - jak często powtarza jej trener Aleksander Wieretielny - w sporcie nie ma nic pewnego.
Natomiast wspinaczka na Alme Cermis to zwykła próba siła. "Im warunki są cięższe, tym lepiej dla Justyny" - mówi trener Polki, który sam od wielu lat aplikuje jej ten sam morderczy trening z uwiązaną wokół pasa oponą samochodową. Ale jak dodaje: "Justyna lubi długie, męczące treningi. Niewielu byłoby w stanie dotrzymać jej kroku".
Kowalczyk to typ fighterki, która nigdy nie odpuszcza. Podczas igrzysk w Turynie jednego dnia zemdlała na trasie z powodu wyczerpania, a drugiego stanęła na trzecim miejscu podium, wywalczając swój pierwszy i jedyny jak dotychczas medal olimpijski. To może zniechęcić każdą rywalkę.