MARTA PYTKOWSKA: W piątek zajął pan piąte miejsce, a w sobotę czwarte. Drugie podium w sezonie było o krok. Czego zabrakło?

ADAM MAŁYSZ*: Szczęścia i lepszego pierwszego skoku. W tym drugim skoku troszkę odjechała mi narta, dlatego dostałem niższe noty za styl. Ale tak naprawdę to do podium zabrakło odległości w pierwszej próbie. Sądzę, że jeden metr rozwiązałby sprawę. Może wszystko zmieniłoby się i awansowałbym jeszcze wyżej. Niestety w pierwszej próbie nie miałem tak dobrych warunków do latania, co najlepsi. Im mocniej powiało, inaczej nie skakaliby przecież po 140 metrów. Nie wiem, jak to się dzieje, ale im bliżej tych ostatnich zawodników, tym warunki na skoczniach są lepsze. Może oni się tam modlą do Boga i Bóg ich wysłuchuje. Mam nadzieję, że podczas igrzysk olimpijskich warunki będą równiejsze. Że nas Bóg też wysłucha. W sumie jednak nie mam prawa narzekać. Forma wciąż rośnie. Jeszcze do niedawna mój drugi skok był znacznie słabszy od pierwszego. A teraz w drugiej próbie skaczę dalej.

Odpuścił pan występy w Japonii, by potrenować w kraju. Czy udało się wyeliminować błędy przy dojeździe i wyskoku?
Na pewno będziemy musieli wspólnie z trenerem jeszcze raz te ostatnie skoki dokładnie prześledzić. Poprawiłem prędkości dojazdowe. W pierwszym skoku widziałem, że najlepszy zawodnik odjechał mi o jakieś pół kilometra na godzinę. A to jest bardzo niewiele. Jednak osiąganie dobrych odległości, to nie tylko kwestia stylu, bo jak widać nawet teraz, mimo niewielkich błędów, jestem w stanie walczyć o podium. W Vancouver ważny też będzie kombinezon. Ten stary wyraźnie bardziej mi pasował, w nowym za bardzo skręca mnie na progu. Naturalnie zawsze mogę wystąpić w Vancouver w tym startym stroju, ale to wymaga trochę zachodu. Wcześniej będę musiał usunąć wszystkie reklamy.

Wierzy pan, że w Vancouver stanie na podium? A może medalami podzielą się pomiędzy siebie Austriacy i Simon Ammann?
Podczas igrzysk może się wszystko wydarzyć. Igrzyska są zawsze specyficzne, często bywa tak, że zawodnik, który nie jest faworytem, wygrywa.

Reklama

Czytaj dalej >>>

Reklama



A koledzy z kadry? Przed sezonem liczono, że powalczycie o medal w konkursie drużynowym, ostatnie wyniki marzenia te oddalają.
To nie jest tak, że oni nie chcą. A tu wciąż pytania: Dlaczego jest tak słabo? Dlaczego tak blisko pan skoczył? To najgorsze pytania dla zawodnika, szczególnie gdy on sam nie zna na nie odpowiedzi. Każdy chce się dobrze zaprezentować, tym bardziej że występuje u siebie, przed własną publicznością. Ale jeśli coś nie idzie, jest bardzo trudno. Ja myślę, że chłopaki odrodzą się do Vancouver i pokażemy się jako drużyna.

Na najbliższych zawodach będzie obowiązywał nowy system uwzględniający w nocie prędkość wiatru. Ammann powiedział, że wymaga dopracowania.
Niestety, te pomiary prędkości wiatru nie są tak dokładne. Choćby tutaj, kiedy staliśmy na zeskoku, widzieliśmy, jak się zmienia wiatr, a Łukasz Kruczek patrząc na monitory, podawał nam zupełnie inne dane. Nie wiem, z czego to wynika. Czy to kwestia opóźnienia w przepływie danych?

W poprzednim sezonie powiedziano, że jak Małysz się skończy, skończy się Zakopane. Nie widać, aby to miał być już koniec...
Cieszę się, że kibice tak licznie tutaj przybyli. Dla mnie to prawdziwy zaszczyt. Wiele osób przyjeżdża z odległych zakątków kraju, specjalnie dla nas. Pamiętam taką sytuację z piątku. Zawody już się skończyły, a na jednym z siedzonek leżał mężczyzna i spał. Nagle słyszę, że budzi go kobieta i krzyczy mu do ucha: "Obudź się, bo Adam tu stoi. On specjalnie dla ciebie przyszedł". Ten się przebudził i powiedział: "Naprawdę?" I to jest właśnie ważne. Że on tu był, może przespał większość konkursu. Ale potem wróci do domu i w pracy powie kolegom, że był w Zakopanem i kibicował Adamowi.

p

*Adam Małysz, (ur. 1977) srebrny i brązowy medalista olimpijski z Salt Lake City w skokach narciarkich.