Jeśli ktokolwiek będzie chciał obejrzeć igrzyska od deski do deski, to po raz pierwszy będzie miał taką możliwość. Jednak tylko w internecie, gdzie będzie dostępny cały przekaz z Kanady. Ale w telewizji przez 17 dni igrzysk również będzie królował przekaz z Vancouver. Kilkugodzinne codzienne bloki na antenie TVP 1 i TVP 2, z których najważniejsze dla polskich kibiców wydarzenia będą pokazywane w tzw. prime time, relacje i bloki powtórkowe w TVP Info, TVP HD oraz - non stop - w TVP Sport - Vancouver zepchnie na dalszy plan wszystkie inne pozycje programowe, łącznie z wiadomościami, filmami i serialami.
Pod względem finansowym redakcja sportowa TVP ma jasno określone zadanie - bilans całego przedsięwzięcia musi wyjść przynajmniej na zero. "Koszt zakupu licencji wyniósł 6-7 mln zł i to na pewno zdołamy odrobić. Do tego dochodzi jeszcze koszt ekipy, studiów telewizyjnych. Nie będę operował kwotami, ale to także znaczny wydatek" - mówi nam dyrektor sportu w telewizji publicznej Włodzimierz Szaranowicz.
TVP wysyła do Vancouver 28-osobową ekipę, w tym dziesięciu komentatorów i trzy ekipy reporterskie. W kraju przy obsłudze igrzysk będzie pracowała równie liczna grupa ludzi. "Aby to zbilansować, postaraliśmy się dosyć dokładnie obudować wszystkie studia reklamami, a jaki będzie efekt zobaczymy. Jest to dla nas ogromne wyzwanie, bowiem zgodnie z założeniami nowych władz TVP nie robimy nic, co nie przynosi przynajmniej zwrotu kosztów" - dodaje Szaranowicz.
Bezprecedensowa będzie skala transmisji internetowych. "Uruchomimy maksymalnie sześć równoległych kanałów, w zależności od natężenia wydarzeń większa część transmisji będzie opatrzona polskim komentarzem. W niektórych przypadkach do odbiorców trafi naturalny dźwięk, z odgłosami kibiców" - mówi nam Daniel Czarnecki odpowiedzialny za przekaz do internetu. "W Pekinie mieliśmy pięć kanałów i nie było na nich dostępne 100 proc. sygnału".
TVP nie będzie miała jednak wyłączności na pokazywanie igrzysk. Transmisje z olimpijskich aren będzie można śledzić także w Eurosporcie.