"Przytyłem już 1,5 kilograma" - chwali się w rozmowie z "Faktem" Adam. "Więcej jem, lecz zacząłem też ćwiczyć, by przybyło mi mięśni w górnych częściach ciała. Widać już efekty. Kości policzkowe nie wystają mi tak jak w czasach, kiedy byłem maksymalnie wychudzony" - dodaje ważący jeszcze niedawno zaledwie 54 kilogramy sportowiec.

Reklama

Tempo, w jakim przybiera na wadze Małysz pokazuje, jak musiał głodzić się do tej pory. Przecież od momentu kiedy zerwał z drakońską dietą minęły dopiero dwa tygodnie. Na jedzenie czego oraz kiedy chce mógł sobie pozwolić dopiero po kończących sezon zawodach w Planicy. A podczas rozegranego w ostatnią sobotę marca benefisu nie musiał ograniczać się pod żadnym względem.

"Ogólnie jestem zadowolony z pożegnalnej imprezy. Poza tym, że nie udało nam się rozegrać konkursu skoków do celu, wszystko wyszło fajnie. Ludzie na trybunach i zaproszeni przeze mnie uczestnicy benefisu nie narzekali. Udała się również impreza w klubie. Bawiliśmy się do rana" - opowiada.

Wbrew temu, czego się spodziewał, Małysz ciągle nie miał kiedy wypocząć. "Ciężko, bo cały czas żyję na wysokich obrotach. Sporo wyjeżdżałem ze względu na zobowiązania związane ze sponsorami. Mam też mnóstwo zaproszeń do przeróżnych programów. Na razie odmawiam. Wolę odpocząć. Być może uda się dopiero na wakacjach. Będę musiał porozmawiać z żoną na ten temat" - zdradza nasz mistrz.

>>>Czytaj także: Małysz prywatnie. Miłość do Izy i sportu