"Powiedział mi o tym wczoraj, tego dnia z nim rozmawiałam" - powiedziała Łaletina, która wcześniej napisała o decyzji Urubki na swoim Facebooku. Przypomniała, że on sam zapowiadał ten krok wcześniej, jeszcze w zeszłym roku i przed wyjazdem na zakończoną właśnie ekspedycję. "Wszyscy myśleli, że on żartuje, ale to nie żarty, to poważna decyzja" - podkreśliła rozmówczyni PAP.
Na swoim Facebooku Łaletina napisała wcześniej: "Denis Urubko jest w Skardu. Składamy mu życzenia z okazji zakończenia kariery alpinistycznej. Decyzja zapadła. 31 lat w górach, 21 - na wyprawach. Enough! (ang. dosyć!) - jak on sam napisał wczoraj Marii w SMS-ie" (chodzi o wiadomość wysłaną przez Urubkę do jego żony - PAP).
Łaletina zastrzegła, że nie może mówić o dalszych planach sportowca. Jak dodała, Urubko wkrótce ma wrócić do domu, wybiera się także do Polski. Himalaista ma od 2015 roku polskie obywatelstwo. Wcześniej Urubko mówił, że będzie zajmował się wspinaczką skalną - przypomniała Łaletina i zaznaczyła, że "wysokich gór już nie będzie".
46-letni Urubko, jeden z najlepszych himalaistów na świecie, po trzeciej nieudanej próbie ataku szczytowego zakończył przed kilkoma dniami samotne zmagania z Broad Peak (8051 m) w Karakorum. Przy ostatniej próbie miał wypadek - porwała go lawina i zepchnęła 100 metrów.
Urubko w 2019 r. został uhonorowany razem z innymi polskimi alpinistami wieloma odznaczeniami, m.in. przez prezydenta RP Andrzeja Dudę Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona najwyższym odznaczeniem francuskim - Legią Honorową za akcję ratunkową himalaistki Elisabeth Revol na Nanga Parbat w styczniu 2018. Wyczyn biało-czerwonych docenił też Amerykański Klub Alpinistyczny przyznając czwórce nagrodę imienia Davida A. Sowlesa. Ustanowiona w roku 1981 honoruje himalaistów, którzy wykazali się bezinteresownością, poświęcili własne cele i ambicje, by - mimo ryzyka, z jakim to się wiązało - nieść pomoc innym.