Małysz woli skoki narciarskie. W powietrzu, na skoczni, czuje się pewnie jak ptak.
A zamiast podniebnych atrakcji, które chcą serwować mu sponsorzy i dziennikarze, woli bliskie spotkanie oko z oko z lwem. "To było akurat fajne" - wspomina Małysz.
Nasz mistrz wspomina najdziwniejsze pomysły z uśmiechem. "Red Bull chciał kiedyś, żebym skoczył ze spadochronem z czterech tysięcy metrów, a oni złapią mnie w powietrzu. Wierzyć komuś, że mnie złapie? Nie bardzo!" - opowiada w "Przeglądzie Sportowym".