Fakt że Kamil Stoch nawet nie zakwalifikował się do konkursu w Innsbrucku i został wycofany z turnieju musi być jak uderzenie w twarz dla narodu, który wręcz szaleje za skokami narciarskimi. Obawialiśmy się go najbardziej, lecz to nie on okazał się naszym najgroźniejszym rywalem, lecz Ryoyu Kobayashi - zaznaczył dziennik „Dagbladet”.
Teraz Stoch przerwał TCS i jedzie do domu ze zrozumiałymi dla nas łzami w oczach i rozdartym sercem - ocenił kanał telewizji NRK.
Dyspozycja polskich skoczków jest dla nas tak zaskakująca, że aż niezrozumiała. Kamil Stoch, który w sezonie 2017/18 wygrał wszystkie cztery konkursy jest razem z Kobayashim i Svenem Hannawaldem, którzy też dokonali tej sztuki, jednym z trzech króli w 70-letniej historii tej imprezy. Nagle nie jest nawet cieniem samego siebie - skomentował portal informacyjny "Nettavisen".