Kanadyjczycy rozkręcają się w miarę trwania turnieju. Klasę pokazali już w ćwierćfinale, gdy - przegrywając po dwóch tercjach ze Szwecją 0:3 - doprowadzili w trzeciej do remisu, a później zapewnili sobie zwycięstwo w dogrywce.
W półfinale w Tampere nie dali Czechom żadnych szans. Emocje były tylko w pierwszej tercji, zakończonej wynikiem 1:1 (Czesi prowadzili nawet od ósmej minuty). W dwóch kolejnych aktualni mistrzowie świata zdobyli aż pięć bramek.
Jednym z bohaterów meczu był Dylan Cozens - zdobył dwie bramki, w tym ważną na 1:1 na 33 sekundy przed końcem pierwszej tercji.
Wcześniej w sobotę gospodarze tegorocznego turnieju pokonali reprezentację USA 4:3 (1:1, 2:1, 1:1).
Finowie, tegoroczni triumfatorzy igrzysk olimpijskich, byli dopingowani przez 11 tysięcy widzów w Tampere.
W finale mistrzostw świata wystąpią po raz trzeci z rzędu. W 2019 roku zdobyli złoto, w 2020 turniej odwołano z powodu pandemii, a rok temu ulegli w finale Kanadyjczykom.
Natomiast Amerykanie przegrali swój jedenasty z rzędu półfinał MŚ.
Sobotni półfinał lepiej rozpoczął się dla ekipy USA, która prowadziła już po 64 sekundach po golu Nate'a Schmidta.
Finowie odpowiedzieli dwoma trafieniami (Miro Heiskanen i Sakari Manninen), ale w 27. minucie na 2:2 wyrównał Sean Farrell.
Kolejne dwie bramki znów zdobyli gospodarze - Sami Vatanen w 30. i Joel Armia w 46. minucie. Amerykanów stać było tylko na gola na 3:4, którego w końcówce strzelił Adam Gaudette (58.).
Najwyższą klasę rozgrywek opuszczają Włochy i Wielka Brytania.
Polacy w mistrzostwach elity ostatni raz wystąpili w 2002 roku. W kwietniu wywalczyli awans z trzeciego na drugi poziom rozgrywkowy.