Zgłosiłem swoją kandydaturę na Prezesa Polskiego Związku Narciarskiego. Nie ogłaszałem tego wcześniej nie z powodu tajemnicy czy obaw, lecz chciałem po prostu dotrzymać harmonogramu zaplanowanego przez związek - przekazał 44-letni były znakomity skoczek narciarski, a obecnie dyrektor PZN ds. skoków i kombinacji norweskiej za pośrednictwem mediów społecznościowych.

Reklama

Jak przyznał, była to jedna z trudniejszych decyzji w jego życiu.

Mam świadomość, że zmieni wiele w stylu mojej pracy. Często powtarzałem, że dobrze czuję się w terenie, uczestnicząc w treningach i zawodach sportowych, a nie wyobrażam sobie siebie za biurkiem. Teraz, po wielu przemyśleniach, analizie za i przeciw, uznałem, że warto spróbować nowego wyzwania - dodał.

Wskazał, że do niedawna motywacją do działania były dla niego poszukiwania i wybór nowego szkoleniowca kadry skoczków, którym został Austriak Thomas Thurnbichler.

Ten etap już za mną. Obecnie przymierzam się do kolejnych zadań. Wiem, że na nowym stanowisku konieczne jest rozszerzenie perspektywy. Dlatego chcę zająć się podnoszeniem poziomu wszystkich dyscyplin olimpijskich podlegających pod PZN. Nie tylko skoków narciarskich, ale też biegów, snowboardu i narciarstwa alpejskiego. Ważne będzie też np. poszerzanie bazy szkoleniowej na etapie juniorskim oraz same zadanie związane ze związkiem, czyli profesjonalizacja pracy biura PZN. Mam wielką nadzieję, że moja koncepcja zostanie zaakceptowana i sporty narciarskie jeszcze zyskają w naszym kraju na znaczeniu oraz popularności - podkreślił czterokrotny medalista olimpijski.

68-letni Tajner kieruje PZN od końca 2005 roku, kiedy został kuratorem związku. Później wygrał wybory w 2006, 2010, 2014 i 2018 roku. Zgodnie z obowiązującym obecnie prawem funkcję prezesa można sprawować dwie kadencje, więc po upływie obecnej były szkoleniowiec Małysza będzie musiał pożegnać się z urzędem.

Wybory odbędą się 25 czerwca w Krakowie. Wszystko wskazuje na to, że Małysz będzie jedynym kandydatem.