Mistrz z Wisły zdawał się nie być przygnębiony, ani zdenerwowany. Wyglądał raczej na pogodzonego z losem. Ale przed konkursem na dużej skoczni wcale nie jest zrezygnowany.
"Ja nie składam broni. Mam nadzieję, że jeszcze będę skakał dobrze. Czy żal rozstawać się z tytułem Mistrza Świata? Na pewno żal. Ale to co było, to zostanie" - mówił z uśmiechem.
"Mój pierwszy skok nie by zły, ale brakło szczęścia. To zresztą było widać, bo zawodnicy tuż przede mną i tuż za mną też nie odlatywali daleko. Nie ma za bardzo jak się tu tłumaczyć, ale gyby ktoś był na górze i widział dokładnie jaki był wiatr, to by zrozumiał. Drugi skok moim zdaniem spóźniłem, ale prezes Tajner twierdził, że w tych warunkach i tak bym nie miał szans. Kasai i Olli też mieli pecha do wiatru. A przy dzisiejszym sprzęcie wiatr odgrywa olbrzymią rolę" mówił Małysz.
To była najważniejsza impreza tego sezonu. Jednak specjalne przygotowania Adama Małysza nie pomogły. "Orzeł z Wisły" był tylko tłem dla najlepszych i stracił tytuł Mistrza Świata na skoczni normalnej. "Mówi się trudno" - powiedział polski skoczek po zawodach w Libercu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama