Jesienią 28-letni tenisista z Lubina był już nawet ósmy w indywidualnym rankingu deblistów, a przed nim tak wysoko z Polaków znajdował się tylko Wojciech Fibak, w latach 70. i 80. To zasługa dobrych występów właśnie z Marachem, z którym od dwóch sezonów tworzy zgraną parę.

Reklama

"Ja i Oliver jesteśmy przyjaciółmi, dobrze się rozumiemy i uzupełniamy. Poza tym wiele razem przeżyliśmy, dobrego i złego, dlatego uznaliśmy, że nie musimy się rozstawać. Oczywiście nie da się przewidzieć, jak nam będzie szło w nowym sezonie, ale na razie umówiliśmy się na najbliższe trzy miesiące. Później zrobimy bilans i podejmiemy decyzję, czy będzie potrzebna zmiana, czy wszystko zostanie tak jak teraz" - powiedział PAP Kubot.

Całkiem niedawno Polak otrzymał m.in. propozycję wspólnej gry w 2011 roku od Leandera Paesa. Tenisista z Indii to sześciokrotny triumfator imprez zaliczanych do Wielkiego Szlema w deblu i trzykrotny w mikście oraz numer pięć w indywidualnym rankingu w grze podwójnej.

"Kiedy grałem w Azji, odbyłem długą rozmowę z Leanderem na ten temat. Byłem tym bardzo zaskoczony, ale miło, że tak dobry zawodnik docenił moją ciężką pracę i wyniki. Przyjemnie było usłyszeć od niego wiele miłych słów, jednak nie potrafiłem mu wtedy powiedzieć +tak+. Pewnie dlatego, że wciąż chcę łączyć singla z deblem" - podkreślił Kubot

Reklama

"Dla mnie nadal priorytetem jest singiel. Gdybym się koncentrował tylko na deblu, to być może podjąłbym inną decyzję, bo gra z Paesem wymagałaby dostosowania się do jego planów startowych. Ale razem z Olim tworzymy jedną z najmłodszych par w czołówce i myślę, że możemy wiele jeszcze razem osiągnąć. Być może w nowym sezonie osiągniemy półfinał lub finał jakiegoś turnieju wielkoszlemowego" - dodał.

Kubot rozpocznie sezon już w przyszłym tygodniu startem w turnieju ATP w Brisbane, od meczu z Niemcem Danielem Brandsem. Później wystąpi w Sydney i wielkoszlemowym Australian Open. Luty spędzi w Ameryce Południowej, a marzec w USA, gdzie rozgrywane będą dwie imprezy ATP Masters 1000 w Indian Wells i Miami. Wszędzie będzie mu towarzyszył Marach w deblu.



Reklama

"Powtarzam ubiegłoroczny scenariusz. Poprzedni sezon był dla mnie raczej udany, choć w przypadku singla na pewno trudniejszy niż poprzednie. Musiałem grać w większych turniejach mocno obsadzonych, jak ATP Masters 1000, gdzie właściwie od razu trafia się na wyżej notowanych rywali. Nie mogłem ich opuścić, bo wtedy w rankingu jest zero punktów, których nie da się w żaden sposób zastąpić" - powiedział Kubot, który rok 2010 zakończył na 70. miejscu w rankingu ATP World Tour.

"W tym roku czekają mnie bardzo trudne dwa pierwsze miesiące, a nawet trzy. Poprzednio grałem w tym okresie świetnie i teraz bronię sporo punktów, choćby za czwartą rundę Australian Open, więc będę trochę pod presją. Mimo to wierzę, że uda mi się utrzymać przez cały sezon w pierwszej setce, a jeśli dobrze pójdzie, to może wrócę do czołowej 50-tki. Myślę, że stać mnie na to, choć trochę będę potrzebował szczęścia w losowaniach drabinek" - dodał.

Przed nowym sezonem Kubot trenował pod okiem Czecha Ivana Machitki, odpowiedzialnego za przygotowanie fizyczne i kondycyjne. Ich drogi rozeszły się w lipcu, a obecna współpraca będzie na razie miała charakter doraźny.

Najlepszy obecnie polski tenisista wciąż jednak nie ma stałego trenera tenisowego i szuka następcy Czecha Tomasa Hlaska, z którym rozstał się we wrześniu. Na razie będzie pomagał jego rodak Jan Stoces, prowadzący obecnie Niemca Benjamina Beckera.