Obydwaj tenisiści przystąpili do meczu bardzo skoncentrowani. Choć na początku nawzajem przełamali swoje podania, to później dość pewnie utrzymywali własne serwisy. O losach tej partii zadecydował więc tie-break, w którym to Polak przejął od razu inicjatywę i odskoczył na 5-0, zanim oddał rywalowi pierwszy i jak się później okazało jedyny punkt. Rozstrzygnął ją na swoją korzyść po 54 minutach.
Obiecująco też rozpoczął drugiego seta, bowiem dzięki "breakowi" zdobytemu w trzecim gemie prowadził w nim 3:1 i 4:2. Jednak ostatnie cztery gemy należały do Kunicyna, który zaczął zmieniać rytm wymian i przede wszystkim prawie się nie mylił w wymianach z głębi kortu.
Rosjanin czuł się coraz pewniej na korcie, spychając rywala do defensywy. W trzeciej partii zapisał na swoim koncie kolejne przełamanie w czwartym gemie, a chwilę później wyszedł na 4:1. Przysiężny zdołał odrobić stratę i wyrównać na 4:4, ale nieoczekiwanie znów stracił swój serwis w ostatnim gemie, przy pierwszym setbolu.
Brak koncentracji dał o sobie znaki również w czwartym secie, w którym "break" dał Kunicynowi prowadzenie 3:1, zanim sam przegrał podanie na 2:3. W kolejnym gemie znowu przełamał Polaka, ale ten wybronił się ze stanu 3:5 i doprowadził do tie-breaka.
W wyrównanej decydującej rozgrywce tym razem lepszy okazał się Rosjanin, który odskoczył na 6-4. Zmarnował co prawda dwa meczbole, ale przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść przy trzeciej okazji, gdy prowadził 7-6. Spotkanie na korcie numer 21 trwało trzy godziny i 13 minut.
Przysiężny miał 16 asów i siedem podwójnych błędów serwisowych, a jego przeciwnik odpowiednio osiem i jeden. Wykorzystał pięć z ośmiu "break pointów", a obronił dziewięć z 16 piłek na przełamanie.
Polak jest sklasyfikowany na 85. miejscu w rankingu ATP World Tour, a Kunicyn na 101. Dotychczas spotkali się tylko raz, w 2004 roku w pierwszej rundzie challengera w Kijowie. Wówczas lepszy był Przysiężny, wygrywając 6:1, 6:1. Tenisista z Głogowa zadebiutował w poniedziałek w Australian Open, natomiast Rosjanin wystartował w nim po raz czwarty, ale dopiero po raz drugi udało mu się tu przejść rundę.
Poprzedni sezon Przysiężny zakończył na 86. pozycji na świecie. W ostatnim tygodniu grudnia miał okazję być przez kilka dni w Dubaju sparingpartnerem Szwajcara Rogera Federera, wicelidera klasyfikacji ATP. Tenisista z Bazylei broni w Australian Open tytułu wywalczonego przed rokiem. W pierwszej rundzie pokonał bez większych problemów Słowaka Lukasa Lacko 6:1, 6:1, 6:3.
Sporą niespodziankę w pierwszym dniu rywalizacji sprawił drugi z Polaków startujących w turnieju głównym - Łukasz Kubot, który wyeliminował rozstawionego z numerem 18. Amerykanina Sama Querreya 5:7, 6:2, 3:6, 6:1, 8:6. Mecz trwał trzy godziny i 20 minut i rozgrywany był równolegle z pojedynkiem Przysiężnego, ale na korcie numer dwa.
Przed rokiem Polak dotarł tu do 1/8 finału, więc broni 180 punktów do rankingu ATP World Tour, w którym zajmuje obecnie 72. pozycję. Do powtórzenia tamtego wyniku, jak dotychczas najlepszego w Wielkim Szlemie, potrzebuje jeszcze dwóch wygranych meczów. Jego kolejnym rywalem będzie Ukrainiec Serhij Stachowski.