W pierwszym secie obaj pewnie utrzymywali swoje podania, a dopiero w tie-breaku zarysowała się przewaga Djokovica, który oddał w nim rywalowi tylko trzy piłki. Jednak początek drugiej partii przyniósł wyraźny zwrot, bowiem Szwajcar objął prowadzenie 5:2 i wydawało się, że nie wypuści z rąk wypracowanej przewagi.

Reklama

Nagle jednak uderzenia Federera przestały przynosić mu punkty, a te seriami zaczął zdobywać Serb, który rozstrzygnął na swoją korzyść pięć kolejnych gemów i całego seta.

W trzeciej partii, dzięki przełamaniu podania przeciwnika, Djokovic prowadził 3:1 i 4:2, ale nagły zryw tenisisty z Bazylei sprawił, że na tablicy pojawił się wynik 4:4. Jednak chwilę późnie obrońca tytułu ponownie oddał, niemal bez walki, swój serwis. W kolejnym gemie nie zdołał już odrobić strat.

Pojedynek numeru dwa i trzy na świecie trwał równe trzy godziny, a Serb zakończył go wykorzystując trzeciego meczbola przy swoim serwisie. Właściwie decydujący punkt podarował mu rywal, trafiając z forhendu w siatkę. Był to jego 44. niewymuszony błąd tego wieczoru (przy 35 Serba).

Kluczem do sukcesu Djokovica była ciągła presja wywierana na rywalu, bieganie do każdego jego zagrania, podejmowanie ryzyka i nieustępliwość na każdym kroku. Z wiekiem Federer wyraźnie traci cierpliwość, gdy nie może narzucić swojego stylu gry, a inicjatywa w trakcie wymian wciąż wymyka mu się z rąk.



Szwajcar nie odniesie więc rekordowego 17. zwycięstwa w Wielkim Szlemie, a piątego w Melbourne, gdzie był najlepszy w 2004 roku, w latach 2006-07 i w ubiegłym sezonie. Był faworytem tegorocznej edycji - i w zgodnej opinii fachowców - w finale miał się spotkać z Hiszpanem Rafaelem Nadalem, liderem rankingu ATP World Tour. Jednak i Nadal już odpadł. W środę w ćwierćfinale przegrał z rodakiem Davidem Ferrerem (nr 7.) i kontuzją mięśnia uda.

Reklama

Djokovic ma w dorobku jeden tytuł wywalczony w Wielkim Szlemie, trzy lata temu właśnie w Australii. Poza tym przegrywał w finałach US Open w 2007 roku z Federerem i w 2010 z Nadalem.

W niedzielę tenisista z Belgradu spotka się ze zwycięzcą zaplanowanego na piątkowy wieczór pojedynku Szkota Andy'ego Murraya (nr 5.) z Hiszpanem Davidem Ferrerem (7.). Brytyjczyk wygrywał z nim dwukrotnie na twardych kortach, a poniósł trzy porażki na nawierzchni ziemnej.

Murray ma za sobą dwa przegrane finały wielkoszlemowe - w 2008 roku w US Open i w ubiegłym sezonie w Australian Open, a w obydwu musiał uznać wyższość Federera. Natomiast Ferrer dopiero po raz drugi wystąpi w półfinale, a poprzednio udało mu się to we wrześniu 2007 roku w Nowym Jorku.