22-letnia krakowianka zajmuje ósme miejsce w rankingu WTA Championships, ostatnie premiowane grą w Stambule (25-30 października). Może ją jeszcze wyprzedzić tylko dziewiąta Marion Bartoli, ale Francuzka musi triumfować w stolicy Rosji.

Bartoli, podobnie jak Radwańska, miała w pierwszej rundzie wolny los, a w czwartek w drugiej zmierzy się z Rosjanką Ksenią Perwak. Będzie to pierwszy z czterech meczów jakie musi wygrać w Moskwie, by zakwalifikować się do mastersa.

Reklama

Środowe spotkanie rozpoczęło się korzystnie dla Radwańskiej, która dzięki przełamaniu podania Czeszki w drugim gemie, objęła prowadzenie 3:0. W tym okresie krakowianka bez większych problemów przejmowała inicjatywę w wymianach z głębi kortu, skutecznie rozprowadzała leworęczną rywalkę po narożnikach i bardzo dobrze serwowała.

Jednak w miarę upływu czasu Safarovej udało się zapanować nad zdenerwowaniem i powoli znajdowała właściwy rytm uderzeń, nawiązując wyrównaną walkę z wyżej notowaną rywalką. Trochę pomogła jej w tym niecierpliwość Polki, która starała się szybko rozstrzygać punkty i popełniała przy tym drobne błędy.

Do tego Czeszka zaczęła wywierać presję przy returnie i odrobiła straty, wyrównując na 3:3. Później od stanu 3:4 zdobyła trzy kolejne gemy. Jej grze sprzyjała dość wolna, chropowata nawierzchnia, która osłabiała siłę serwisu polskiej tenisistki, a także spowalniała odbicia piłek od kortu.

Przy 5:4 i własnym podaniu odskoczyła na 40-0, ale chwilę później po niewymuszonych błędach zmarnowała dwa setbole. Przy trzecim to Polka wyrzuciła na aut return z bekhendu, po 38 minutach gry.

Druga partia przebiegała zgodnie z regułą własnego serwisu, jednak nieco łatwiej utrzymywanie go przychodziło Safarovej. Więcej walki i nerwów było przy podaniu Polki, ale to ona w końcówce zachowała spokój. Prowadząc 5:4 wyszła na 40-30 i chwilę później zakończyła seta przy pierwszej okazji. Wyrównała stan meczu po godzinie i 18 minutach.

Reklama

Obraz gry nie zmienił się również w decydującej fazie meczu, w której mimo zmęczenia obie tenisistki prowadziły długie wymiany, podejmując spore ryzyko. Nieco więcej szczęścia miała przy tym Czeszka, której kilka punktów przyniosły zagrania po taśmie czy odbicia ramą rakiety.

Kumulacja trzech takich zagrań w siódmym gemie pozwoliła jej nieoczekiwanie przełamać serwis krakowianki, a przewagi jednego "breaka" nie wypuściła już z rąk. Zakończyła trwający godzinę i 55 minut pojedynek przy pierwszym meczbolu, gdy Polka popełniła drugi z rzędu niewymuszony błąd.

Było to ich piąte spotkanie, a po raz czwarty lepsza okazała się Safarova, podobnie jak na twardej nawierzchni w Indian Wells w 2007 roku i w tym sezonie w Dausze oraz na ziemnej w Rzymie w 2010 r. Polka pokonała ją tylko dwa lata temu w hali w Linzu.

Radwańska przed przyjazdem do Moskwy spędziła kilka dni w domu w Krakowie, odpoczywając po udanym tourne po Azji. W ciągu dwóch tygodni triumfowała w dwóch turniejach WTA rangi Premier I na twardych kortach w Tokio (z pulą nagród 2,1 mln dol.) i Pekinie (z pulą nagród 4,5 mln dol.). Pozwoliło jej to wrócić do czołowej dziesiątki obydwu rankingów tenisistek - na ósme miejsca.

Czeszka przerwała jej serię jedenastu wygranych meczów z rzędu. W Azji, podobnie jak i w Moskwie, polskiej tenisistce towarzyszył kapitan reprezentacji Polski w rozgrywkach o Fed Cup - Tomasz Wiktorowski. Podczas turniejów zastępuje on ojca i głównego trenera zarazem Roberta Radwańskiego, który pozostał w Krakowie.