Do niedawna priorytetem Świątek podczas przerwy związanej z pandemią była nauka i przygotowania do matury. Egzamin dojrzałości ma już za sobą i ostatnio wypoczywała wraz ze sztabem szkoleniowym na Mazurach.
"To były krótkie, czterodniowe wakacje. Idealne, żeby odpocząć, ale nie zamęczyć się nadmiarem czasu wolnego. Bez tenisa, poza tym, że przebijaliśmy piłkę z łódki na łódkę, ale to była zabawa. Potem było dużo roboty z wyławianiem piłek z wody" - opowiadał z uśmiechem Sierzputowski.
Cieszy go, że jego podopieczna będzie teraz mogła w większym stopniu skoncentrować się na tenisie.
"Ale tę lukę związaną z ukończeniem szkoły trzeba będzie czymś wypełnić, żeby tak duża zmiana nie nastąpiła z dnia na dzień. Człowiekowi czegoś brakuje. Iga sama sobie wynajduje różne zajęcia. Teraz np. zaczyna przygotowania do nauki jazdy i późniejszego egzaminu, ale koncentruje się przede wszystkim na tenisie" - zastrzegł.
Plan przygotowań warszawianki do zapowiadanego na sierpień wznowienia sezonu jeszcze się krystalizuje. Wiadomo już jednak, że wystąpi w imprezie pokazowej w Montreux, gdzie dwa lata temu triumfowała w zawodach ITF.
"Turniej odbędzie się w dniach 3-5 lipca. Będzie bardzo fajna obsada i okazja, by trochę sobie potrenować. Iga niezależnie od wyników zagra tam pięć meczów. To nie jest mało. Impreza odbywać się będzie bez publiczności" - przekazał trener.
Jak dodał, na razie nie ma pomysłu, aby później 49. rakieta świata brała udział w innych tego rodzaju zawodach.
"Jak zaczniemy już taki pełny - nazwijmy to - sezon przygotowawczy, to +pokazówki+ nie są nam do niczego potrzebne. Aczkolwiek, jak coś fajnego i nieuciążliwego nam zaproponują, to jesteśmy otwarci. W przyszłym tygodniu zaś podejmiemy pewnie decyzję, gdzie pojedziemy trenować po Szwajcarii. Może będzie to Nicea, a może Monte Carlo" - relacjonował.
Według Sierzputowskiego istotne jest, iż podano już datę powrotu do gry o stawkę. Zmagania w WTA mają wrócić 3 sierpnia w Palermo.
"To, czy podane turnieje się odbędą, czy nie, to dla mnie rzecz wtórna. Ale wreszcie pojawił się cel na horyzoncie. Przed nami teraz już ciężka, solidna robota, co się wiąże z dwiema, trzema jednostkami treningowymi dziennie. Fajnie, że możemy się mocno skoncentrować na tenisie, ale też nie można tego zrobić za mocno. Bo organizm tego nie wytrzyma, nie jest przyzwyczajony. Krok po kroku będziemy sobie dokładać" - zapewnił.
Świątek po raz pierwszy w oficjalnej rywalizacji zaprezentować ma się w turnieju zwyczajowo odbywającym się w Cincinnati, który został jednak teraz przeniesiony do Nowego Jorku. Dzień po jego zakończeniu na tych samych obiektach rozpocznie się wielkoszlemowy US Open.
"Rezygnujemy z Palermo, bo tam jest +mączka+, a po kilku dniach trzeba byłoby przenieść się do USA na +beton+. Gdyby Iga we Włoszech dotrwała np. do połowy turnieju, to zostałyby dwa dni na dostanie się do Stanów Zjednoczonych i dziewięć na zmianę nawierzchni. To bardzo mało czasu, zwłaszcza w tę stronę. Poza tym może być tak, że zaraz po US Open będzie kolejna zmiana w związku z przenosinami do Madrytu. Takie obciążanie organizmu nie jest dobrym pomysłem. Poza tym nie wiadomo, czy impreza w Palermo się odbędzie, biorąc pod uwagę, to co wydarzyło się ostatnio podczas Adria Tour. Słyszałem, że w Italii chciano organizować zawody z publicznością" - opowiadał trener młodej Polki.
Jego zdaniem sytuacja związana z cyklem turniejów pokazowych na Bałkanach, gdzie wykryto kilka przypadków zakażenia koronawirusem u zawodników i trenerów, może mieć przełożenie na podejście tenisistów.
"Organizujący go lider światowego rankingu Novak Djokovic trochę namieszał. Ludzie stracili nieco zaufania i trochę się boją. Wszyscy w środowisku są nieco zawiedzeni tym, co się stało. Co to była za trudność zrobić to bez kibiców? Można było to zorganizować lepiej, a nie mówić, że pandemii nie ma, a potem pojawiło się ileś przypadków zakażenia" - skwitował.
Sierzputowski nie obawia się jednak o los turniejów w Nowym Jorku, które rozgrywane będą przy pustych trybunach.
"Tenisiści to są ludzie w sile wieku, zdrowi, wysportowani, badani co chwilę. Według mnie nie ma w ich przypadku dużego ryzyka, o ile będą odizolowani od reszty społeczeństwa. Oczywiście, lepiej, żeby żaden zawodnik się nie zaraził, ale gdyby tak się już stało, to nie będzie raczej ciężko przechodzić tej choroby. Zasadniczo więc najważniejsze jest, by gracze nie mieli kontaktu z kibicami. To jest największe ryzyko" - przekonywał.
Uważa on też, że organizacje kierujące światowym tenisem wypracują taki model, by nikt z zawodników nie czuł się przymuszony do gry mimo strachu przed zakażeniem.
"Na pewno zorganizują to tak, by ten, kto nie będzie chciał grać, nie straci na tym. Oczywiście poza aspektem finansowym. Można nie przyznawać punktów, robić to inaczej lub zostawić średnią ważoną. Są różne opcje. Ważne, aby ograniczyć wpływ tych startów na całokształt lub przynajmniej, by nie były to zmiany kluczowe. To są organizacje działające oczywiście w imię wyższego dobra finansowego, ale zdają sobie też sprawę, że zawodnicy to ich gladiatorzy, których trzeba opłacać i to tak, by byli zadowoleni" - podsumował szkoleniowiec Świątek.