Djokovic wygrał wszystkie pięć wcześniejszych konfrontacji z dziewiątym na liście ATP Schwartzmanem, a w obu rozgrywanych na kortach twardych nie stracił nawet seta. W poniedziałek podtrzymał tę dobrą passę. Tego dnia po raz pierwszy rywalizowali w hali.
Co prawda utytułowany zawodnik z Bałkanów jako pierwszy - przy stanie 1:1 - przegrał swojego gema serwisowego, ale od razu odrobił stratę, a potem już dominował. Pojedynek trwał niespełna 80 minut.
Djokovic, który świętował sukces w mastersie w latach: 2008 i 2012-2015 - przyznał przed startem tegorocznej edycji, że jest bardzo zmotywowany, by ją wygrać. Jednocześnie zaznaczył, że odczuwa nieco mniejszą presję ze względu na to, że jest już pewny zachowania miana pierwszej rakiety świata na koniec sezonu.
33-letni Serb ma szansę zrównać się teraz z Federerem pod względem liczby triumfów w mastersie. Szwajcar w świetle tegorocznych wyników miał prawo wystąpić w Londynie, ale latem poinformował o operacji kolana, która wykluczyła go z dalszych występów w tym roku.
Na jego nieobecności skorzystał właśnie Schwartzman. 28-letni tenisista był dziewiąty w rankingu "Battle for London", ale zastąpił w ośmioosobowej obsadzie słynnego gracza z Bazylei. Argentyńczyk po raz pierwszy bierze udział w ATP Finals.
We wtorek mecze drugiej rundy rozegrają singliści z Grupy Londyn 2020. Tego dnia drugie spotkanie czeka m.in. Łukasza Kubota i Marcelo Melo. Polsko-brazylijski debel w niedzielę uległ amerykańsko-brytyjskiemu deblowi Rajeev Ram-Joe Salisbury 5:7, 6:3, 5-10. Teraz zagra z Niemcami Kevinem Krawietzem i Andreasem Miesem.
W fazie grupowej rywalizacja toczy się system "każdy z każdym". Do półfinału przejdą dwaj najlepsi singliści i dwa najlepsze deble z każdej z grup.