Federer wygrał 20 imprez wielkoszlemowych, w tym rekordowe wśród mężczyzn osiem razy Wimbledon. W środę jednak lepszy od niego okazał się młodszy o 16 lat Polak, który zwyciężył 6:3, 7:6 (7-4), 6:0.
Sądziłem, że mam dobrą szansę na wejście w mecz. Czułem, że jeśli utrzymam podanie, to zyskam szanse przy drugim serwisie rywala i dobrze poradzę sobie w wymianach oraz poprowadzę je po swojej myśli. Ale miałem kłopoty już na wczesnym etapie pierwszego seta. Czułem, że nie mogę złapać rytmu przy własnym podaniu. Stawiałem siebie w zbyt wielu trudnych sytuacjach i nie wykorzystywałem swoich szans - analizował Szwajcar.
Jak dodał, powinien był lepiej spisać się w tej odsłonie.
Oczywiście, zasługą rywala jest, że to wykorzystał. Musiałem znaleźć sposób, by wygrać jakoś drugą partię, ale tie-break był brutalny - po pierwszych sześciu piłkach było 2-4, a potem grałem pod wiatr. Wiedziałem, że to nie będzie dla mnie dobre. Potem było 0:2 w setach, on był na fali i sprawy się skomplikowały. Pod koniec był zdecydowanie lepszy i zasłużył na zwycięstwo - podsumował.
Uwielbiany przez miejscową publiczność Federer mógł liczyć tradycyjnie na gorący doping.
Było mi ciężko. Te ostatnie kilka gemów, kiedy czujesz, że już tego nie odrobisz. Nie jestem zbytnio przyzwyczajony do takiej sytuacji, zwłaszcza tutaj. Publiczność była niesamowita, owacja była fantastyczna. Kocham to. Dlatego wciąż gram. Miło było dziś widzieć pełne trybuny. Niestety, osoby na nich zasiadające obejrzały moją porażkę w trzech setach. Jestem bardzo wdzięczny za całe wsparcie, które otrzymałem tu przez te wszystkie lata. Dziś znów było wyjątkowo, ale Hubert zagrał naprawdę świetnie - zaznaczył.
Jeden z dziennikarzy spytał Federera, czy możliwe, iż był to jego ostatni występ na londyńskiej trawie.
Nie wiem, naprawdę nie wiem. Muszę to wszystko przemyśleć. Moim celem zawsze było zagranie jeszcze jednego Wimbledonu. Pierwotnie dotyczyło to poprzedniego roku. To się nie wydarzyło, a poza tym przyszła pandemia. Udało mi się w tym sezonie i bardzo się z tego cieszę. Teraz turniej się skończył, więc musimy usiąść i omówić to. Daję sobie na to kilka dni. Pewnie porozmawiamy trochę jeszcze dziś - w zależności od tego, jak będę się czuł, a potem znów za kilka dni - zastrzegł.
Jak dodał, nie podjął jeszcze także finalnej decyzji co do występu w zbliżających się igrzyskach w Tokio.
Słynny gracz z Bazylei w poprzednim sezonie przeszedł dwie operacje kolana. Związana z tym przerwa w grze trwała ponad rok.
Proces rehabilitacji był niesamowicie wolny. Liczyłem na szybszy powrót do zdrowia, szczerze mówiąc. Celem była rywalizacja w Wimbledonie w poprzednim roku, a ledwo mi się udało w tym - podkreślił.
Nie krył, że środowa porażka przyniosła mu rozczarowanie.
Wciąż je czuję. Jednocześnie zawsze spada ci z ramion ciężar, gdy turniej się kończy i kiedy wielki cel zostaje zrealizowany lub nie. To właściwie nie ma znaczenia. Czujesz, że ciężar znika i jesteś wyczerpany. Ja czuję się teraz ogromnie zmęczony. Właściwie mógłbym się zdrzemnąć tu i teraz. To zabawne uczucie, szczerze mówiąc. Kładziesz wszystko na szalę, a kiedy jest po wszystkim, to mógłbyś po prostu iść spać, bo tak jesteś wyczerpany mentalnie. Ostatnie 18 miesięcy to był długi i ciężki czas - zaznaczył.
Jednocześnie docenił jednak fakt, że po długiej przerwie udało mu się zagrać w ćwierćfinale w Londynie.
Bardzo się cieszę, że dotarłem do tego etapu i że byłem w stanie grać na takim poziomie po tym wszystkim, przez co przeszedłem. Oczywiście, chciałbym zagrać ponownie, ale w moim wieku nigdy nie wiesz, co czyha za rogiem. Z pewnością muszę być lepszym graczem, jeśli chcę się bardziej liczyć w rywalizacji na najwyższym poziomie. Lepsi zawodnicy - jak Hurkacz tutaj czy Felix Auger-Aliassime w Halle - przypominają ci o tym - podsumował.