Lider światowego rankingu w czwartym kolejnym meczu przegrał pierwszą partię, ale równie szybko jak w poprzednich pojedynkach się otrząsnął. Na początku drugiego seta przełamał rywala, w ósmym gemie ponownie i wygrał tę odsłonę 6:2. W trzeciej najpierw wygrał własnego gema serwisowego mimo stanu 15:40, a w 10. wykorzystał trzeciego setbola przy podaniu Niemca i wyszedł na 2:1 w setach.

Reklama

Trzy godziny i 34 minuty gry

Czwarta partia to znowu tylko jedno przełamanie serwisu, tym razem na korzyść Zvereva, co doprowadziło do pierwszej pięciosetówki obu tenisistów w tegorocznej edycji zmagań na kortach Flushing Meadows. Znany z wybuchowego charakteru Serb tym razem zagrał w decydującym fragmencie jak profesor, choć przy stanie 5:0 stracił dwa gemy i na moment wróciły wspomnienia z przegranego z tym samym przeciwnikiem w podobnych okolicznościach półfinału igrzysk w Tokio.

Od tamtego meczu Zverev był niepokonany; sięgnął nie tylko po olimpijskie złoto, ale i później zwyciężył w turnieju w Cincinnati, wygrywając - do piątku - 16 kolejnych meczów.

Kryzys "Djoko" trwał jednak krótko i w kolejnej rozgrywce przypieczętował sukces po trzech godzinach i 34 minutach gry.

Reklama

Serb lepiej serwował, gdyż posłał 12 asów, a popełnił dwa podwójne błędy. Wskaźniki Niemca w tym elemencie to, odpowiednio, 16 i 8. Djokovic wykorzystał sześć z dziewięciu szans na przełamanie przeciwnika, a ten tylko trzy z 12. Zverev odnotował więcej tzw. uderzeń wygrywających - 49 wobec 41 Serba, popełnił 50 niewymuszonych błędów przy 49 zawodnika z Belgradu.

O tym, jak wyrównany był to pojedynek dobrze świadczy liczby łącznie zdobytych punktów - 141:133 na korzyść Djokovica.

Jeden mecz, ale o wszystko

34-latek do 27 wydłużył passę zwycięstw w Wielkim Szlemie; ostatniej porażki doznał w finale ubiegłorocznego French Open w Paryżu z Hiszpanem Rafaelem Nadalem. W tym roku natomiast wygrał Australian Open, French Open i Wimbledon. Teraz jest o trzy sety od triumfu w US Open. Jeśli tego dokona, zostanie pierwszym zdobywcą Wielkiego Szlema od 1969 roku, kiedy cztery najbardziej prestiżowe imprezy w sezonie wygrał Australijczyk Rod Laver.

Wszyscy mnie o to pytają, wszyscy o tym mówią, ale... jeszcze nie ma o czym. Został jeden mecz. Jeden, ale o wszystko. Włożę całe serce, duszę, ciało i głowę, żeby wygrać. Potraktuję go jakby miał być ostatnio w mojej karierze - przyznał Djokovic.

Reklama

O tym, że zbliża się wielka chwila mógł się przekonać zerkając w stronę loży prezydenckiej na obiekcie im. Arthura Ahse'a, gdzie jego występ oklaskiwał 83-letni Laver. Australijczyk w Nowym Jorku zwyciężył dwukrotnie, a łącznie wygrał 11 imprez z cyklu Wielkiego Szlema.

Bilans przemawia za Serbem

Ostatnią przeszkodą Serba na drodze do historycznego osiągnięcia będzie Miedwiediew. Wicelider światowego rankingu do finału dotarł w imponującym stylu, tracąc tylko jednego seta, i po raz trzeci stanie przed szansą na zwycięstwo w imprezie wielkoszlemowej. Dwa lata temu przegrał w Nowym Jorku po pięciu setach z Nadalem, a w lutym tego roku w Melbourne nie dał mu szans Djokovic.

Ich łączny bilans spotkań to 5-3 na korzyść Serba. Trzy wygrane Rosjanina to ubiegły rok i faza grupowa turnieju masters, który ostatecznie zakończył się jego triumfem oraz ćwierćfinał turnieju w Monte Carlo i półfinał w Cincinnati w sezonie 2019.

Djokovic zagra w finale wielkoszlemowym po raz 31, w tym ósmy w Nowym Jorku. W US Open był dotychczas najlepszy trzy razy, ostatnio w edycji 2018. Przed rokiem odpadł w 1/8 finału wskutek... dyskwalifikacji po tym, w meczu z Hiszpanem Pablo Carreno-Bustą odbita przez niego w trakcie przerwy w grze z dużą siłą ze złości piłka trafiła w gardło jednej z sędzi.

Gdyby triumfował w niedzielę, byłoby to jego 21. zwycięstwo w imprezie najwyższej rangi i zostałby samodzielnym rekordzistą pod tym względem. Obecnie po 20 wygranych mają również Hiszpan Rafael Nadal oraz Szwajcar Roger Federer, którzy w tym roku do amerykańskiej metropolii nie przyjechali.