Zarówno rozstawiona z numerem piątym Świątek, jak i występująca z "siódemką" Badosa debiutują w kończącej sezon imprezie masters, ale ich sytuacja po dwóch kolejkach jest zupełnie odmienna.

Polka w pierwszym meczu nie poradziła sobie z emocjami i pod koniec przegranego pojedynku z Greczynką Marią Sakkari (4.) popłakała się. W sobotnim spotkaniu z Białorusinką Aryną Sabalenką (1.) zaprezentowała się znacznie lepiej, ale ostatecznie wystarczyło to tylko na wygranie seta, a cały pojedynek przegrała 6:2, 2:6, 5:7. Już wówczas było jasne, że 20-letnia zawodniczka z Raszyna pożegna się z turniejem po fazie grupowej. Starsza o cztery lata Badosa, która w poniedziałek będzie obchodzić urodziny, z kolei nie straciła jak na razie w Meksyku seta i niezależnie od wyniku meczu z Polką jest już pewna awansu.

Reklama

Można to nazwać "meczem o honor", ale wiem też, w jakiej formie jest Paula. Widać, że ciężka praca zaowocowała, a wygrane dały jej dużo pewności siebie. Ja będę się skupiać na tym, aby trochę odpocząć, a w poniedziałek dać show i pokazać niezły tenis. I to czy wygram, czy przegram nie ma dla mnie żadnego znaczenia - zaznaczyła Świątek.

Ten pojedynek będzie dla niej okazją, by zrewanżować się urodzonej w Nowym Jorku Hiszpance za porażkę w 1/16 finału olimpijskich zmagań w Tokio, co zawodniczka z Raszyna bardzo przeżyła. Ich poniedziałkowa konfrontacja rozpocznie się o godz. 21 czasu polskiego. W nocy z poniedziałku na wtorek rywalizację w Grupie Chichen Itza zakończy spotkanie Sakkari i Sabalenki, a zwyciężczyni wywalczy przepustkę do półfinału.