To był 33. z rzędu zwycięski pojedynek 21-letniej raszynianki. Seria ta jest trzecią najdłuższą w kobiecym tenisie od 2000 roku. Dłużej bez porażki pozostawały tylko Amerykanka Venus Williams - 35 i jej siostra Serena - 34.

Reklama

To był mój najbardziej solidny mecz tutaj. Jestem bardzo zadowolona ze swojego występu. Byłam skupiona i nie pozwoliłam Jessice na powrót - oceniła Świątek.

Spotkanie było wyrównane tylko na początku. W pięciu pierwszych gemach Świątek popełniła aż 12 niewymuszonych błędów i Pegula prowadziła 3:2. Jednak od tego momentu na korcie dominowała jedna tenisistka. Polka stała się dokładniejsza, wygrała cztery kolejne gemy i objęła prowadzenie w meczu. Druga partia praktycznie pozbawiona jest historii. Świątek od początku dyktowała w nim warunki. Od stanu 1:1 wygrała trzy gemy z rzędy i Amerykanka znalazła się w opałach. Pegula starała się walczyć, ale odwrócić losów meczu nie była w stanie.

Reklama

To co robiło różnicę, to moja stabilność przy bekhendzie. Jessica posyłała niskie piłki, popełniałam błędy, ale później zaczęłam sobie z tym radzić - uważa Świątek, która do zwycięstwa potrzebowała godziny i 29 minut.

Reklama

Świątek odpoczęła po starciu z Zheng

Jasne było, że jest faworytką z spotkaniu z Pegulą. Jednak w 1/8 finału nadspodziewanie ciężko grało jej się z 74. w rankingu Qinwen Zheng. Ostatecznie po prawie trzech godzinach pokonała Chinkę 6:7 (5-7), 6:0, 6:2, a pierwszy przegrany set nazwała zimnym prysznicem. Z jego pozytywnego wpływu skorzystała też w środę.

Było widać, że mi pomógł. Mój występ był znacznie solidniejszy, byłam bardziej skoncentrowana. Tamten mecz przypomniał mi, co muszę robić, aby mój tenis był bardziej efektywny - zwróciła uwagę.

Po meczu 1/8 finału sprawiała wrażenie bardzo zmęczonej i kilka razy powtórzyła, że marzy jej się kilka dni wolnego. Wtorkowe urodziny pomogły jej wrócić na właściwe tory.

Chyba każdy chciałby sobie wziąć parę dni wolnego. Prawda jest taka, że sezon jest długi, wymagający i nie dziwię się sobie. Myślę, że to normalne. Najważniejszą kwestią jest to, jak radzę sobie z takimi uczuciami - podkreśliła.

"Czuję się trochę bardziej we właściwym miejscu"

W półfinale Wielkiego Szlema zameldowała się po raz trzeci. Oprócz paryskiego triumfu sprzed dwóch lat, w dorobku ma także półfinał tegorocznego Australian Open.

Czuję się trochę bardziej we właściwym miejscu. To nie jest tak, że spodziewałam się zajść tutaj tak daleko, ale na pewno chciałam zaprezentować się lepiej niż rok temu. W Australian Open absolutnie nie oczekiwałam, że dojdę do półfinału. Wiele rzeczy, które wydarzyły się na twardych kortach na początku roku było dla mnie czymś nowym - przyznała Świątek.

Świątek ma patent na Kasatkinę

Jej kolejną rywalką w stolicy Francji będzie Rosjanka Daria Kasatkina (nr 20.). Grała wcześniej cztery razy. Uległa jej w ubiegłym roku w Eastbourne, a w obecnym sezonie trzykrotnie pokonała - w Australian Open, Dubaju i Dausze.

Chcę wykorzystać doświadczenie z tamtych meczów. Znam już całkiem dobrze jej styl gry, jestem obeznana z uczuciem na rakiecie, jakie wywołują jej uderzenia. Nie chcę jednak być zbyt pewna siebie i wiem, że na pewno nie będę - powiedziała Świątek.

Każdy mecz to zupełnie inna historia. Od początku będę się starała uzyskać przewagę. Nie mogę jednak stać się zbyt pewna siebie. Trzeba być gotowym na wszystko. Wiem, że ona na mączce spisuje się bardzo dobrze i będę musiała się do tego dostosować. Kluczem będzie po prostu grać swój tenis - dodała.

Gra dzień po dniu nie jest problemem

Przez większość czasu w wielkoszlemowych turniejach zawodnicy rywalizują co drugi dzień. Półfinały zaplanowano jednak już na czwartek. Dla Polki nie jest to problem.

Podoba mi się, gdy gram dzień po dniu. Lubię być w tym rytmie, którego doświadczam trochę częściej (w typowych turniejach WTA - przyp. red.). Myślę też, że fizycznie, jeśli chodzi o regenerację, jestem do tego przygotowana - podkreśliła.

Ich mecz rozpocznie się o godzinie 15.00.

Autor: Wojciech Kruk-Pielesiak.