W środę 33-letnia Curenko pokonała swoją rodaczkę Anhelinę Kalininę 3:6, 6:4, 6:3. W trakcie pojedynku kibice wymachiwali ukraińskimi flagami, a tenisistki mogły poczuć niesamowite wsparcie z trybun.

Reklama

To, co się dzieje na Ukrainie, jest po prostu straszne. Czuję się okropnie, że nie mogę nic z tym zrobić i winna, że gram w tenisa, kiedy tam trwa wojna - przyznała Curenko.

Ukraińska tenisistka była bardzo poruszona, gdy dowiedziała się o zamachu bombowym w centrum handlowym w Krzemieńczuku.

Mój trener jest z tego miasta. On i jego ojciec byli niedaleko tego wybuchu, a jego teściowa pracowała w tym centrum handlowym, ale miała szczęście, że akuratnie w poniedziałek wzięła dzień wolny - dodała.

Reklama

Curenko przyznała też, że jest wdzięczna ludziom dobrej woli, którzy na każdym kroku pomagają jej rodakom.

Dziś w drodze z hotelu na korty mieliśmy kierowcę, który przyjął do siebie dwie osoby z Ukrainy - wspomniała.

Kalinina nie ma co ze sobą zrobić

Z kolei Kalinina, mimo odpadnięcia w singlu, na londyńskiej trawie zagra jeszcze w deblu. Ukrainka, która zadeklarowała, że przeznaczy całość nagrody pieniężnej na remont rodzinnego domu, chce zostać w Londynie jak najdłużej, bo zwyczajnie... nie ma co ze sobą zrobić.

Modlimy się o pokój, ale nie mogę sobie wyobrazić w tej chwili powrotu do domu rodzinnego. "Skaczę" z turnieju na turniej, tak jak wszyscy ukraińscy tenisiści - przyznała.

25-letnia Ukrainka od momentu rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym nie była w kraju i nie widziała rodzinnego domu w Irpieniu.

Dom został zniszczony, w ścianach są ogromne dziury, pokoi w zasadzie nie ma - mówiła Kalinina w Londynie i poinformowała, że rodzice przenieśli się do jej mieszkania.