35-letni Djokovic w tym roku nie mógł zagrać w Australian Open i został deportowany z antypodów z powodu braku wymaganego przez lokalne władze szczepienia na przeciw koronawirusowi.

W niedzielę zdobył 21. wielkoszlemowy tytuł w singlu, triumfując na londyńskiej trawie, a wciąż nie wiadomo, czy będzie mógł wystąpić pod koniec sierpnia w ostatniej w tym sezonie lewie Wielkiego Szlema w Nowym Jorku.

Reklama

Jeśli będą obowiązywać obecne przepisy, to nie mogę jechać ani do USA, ani do Australii, ale mam nadzieję, że sprawy przybiorą pozytywny dla mnie obrót. Myślę, że do czasu Australian Open regulacje ulegną zmianie i będą mógł zagrać w Melbourne - powiedział Djokovic serbskiej telewizji państwowej RTS po tym, jak wrócił do kraju i celebrował sukces w Wimbledonie wraz z tysiącami kibiców zgromadzonych przed ratuszem w Belgradzie.

Do US Open nie zostało wiele czasu, ale nadzieja umiera ostatnia - dodał i podsumował: Chciałbym zagrać w obu imprezach, ale jeśli się nie uda, to nie będzie koniec świata.

Ostatni sukces tysiące fanów fetowało w poniedziałek w stolicy Serbii machając narodowymi flagami i skandując jego przydomek w ojczystym języku, czyli: Nole, Nole, Nole. Władze Belgradu zorganizowały koncert i pokaz fajerwerków. Djokovic przemówił do kibiców z balkonu ratusza, a później rzucił w tłum 20 piłek tenisowych z własnym autografem.