Z czasem triumfator 22 imprez wielkoszlemowych odnalazł rytm i zaczął przeważać nad rywalem, który dość sensacyjnie wyeliminował go z rywalizacji w Nowym Jorku przed siedmioma laty.
W czwartym secie, przy prowadzeniu 3:0, Hiszpan miał jednak pecha - jego rakieta odbiła się od ziemi i uderzyła go w nos, powodując krwawienie. Konieczna była przerwa medyczna. Nadal nie stracił jednak koncentracji i sięgnął po zwycięstwo.
Po prostu nie grałem przez więcej niż półtorej godziny, to był jeden z najgorszych początków meczu w mojej karierze. Kiedy takie rzeczy się zdarzają - oby nie za często - trzeba zachować pozytywne myślenie i cierpliwość. Mecze są długie - powiedział 36-letni tenisista.
Także pierwsze spotkanie tegorocznej edycji US Open nie rozpoczęło się po myśli Hiszpana. Potrzebował ponad trzech godzin, aby pokonać 198. w światowym rankingu Australijczyka Rinky'ego Hijikatę 4:6, 6:2, 6:3, 6:3.
Jak przyznał Nadal, po uderzeniu rakietą czuł ból i kręciło mu się w głowie.
Oberwałem mocno. Początkowo myślałem, że złamałem sobie nos, byłem w szoku. Wygląda na to, że nie jest złamany. Jeszcze nie mam pewności, ale wydaje mi się, że jest coraz większy - ocenił Nadal.
Jego kolejnym rywalem będzie Francuz Richard Gasquet, z którym Hiszpan nie przegrał ani razu w... 18 pojedynkach.