Drugi występ Hurkacza w tegorocznej edycji US Open zaczynał się, gdy nad Flushing Meadows zachodziło słońce. Mecz toczył się w wyjątkowo pięknej scenerii, bo kort nr 12 znajduje się tuż przy Arthur Ashe Stadium, podświetlonym tego wieczoru na tęczowo.

Reklama

Atmosfera była kapitalna, a doping kibiców z Polski był świetny i dawał dużo energii. To było mega fajne, że na trybunach było tak dużo osób. Dziękuję im za wsparcie - przyznał później 25-letni wrocławianin.

Kolorowo z jego perspektywy nie było jednak na korcie, bo Polak niespodziewanie - jego rywal jest 63 miejsca niżej w rankingu światowym - napotkał na silny opór Białorusina. Iwaszka przede wszystkim świetnie biegał i dochodził do niemal wszystkich piłek. Nie dysponował mocnym serwisem, ale w defensywie spisywał się bardzo dobrze.

Myślę, że grał solidniej. Ja nie wykorzystywałem swoich okazji w ważnych momentach. Kilkakrotnie miałem piłkę do ataku, chciałem zaatakować, ale popełniałem błędy czy grałem niedokładnie. Dzięki temu rywal mógł przejąć inicjatywę, a do tego on umiał te sytuacje wykorzystać, atakował. Grał po prostu dobrze - skomentował Hurkacz.

W drugim secie lepiej i bardziej cierpliwie budował akcje, ale Iwaszka nie odpuszczał. Hurkacz wyrównał jednak stan meczu dzięki przełamaniu w ostatnim gemie.

Wiedziałem, że będzie walka. Liczyłem, że uda mi się złapać lepszy rytm, ale on wciąż grał bardzo solidnie. To z pewnością nie był mój najlepszy występ, ale starałem się walczyć z całych sił. Dałem sobie szansę na to, aby wygrać i dałem z siebie wszystko. W ważnych momentach chciałem podjąć agresywne, dobre decyzje, ale grałem nieczysto. Czasami tak bywa - tłumaczył podopieczny amerykańskiego trenera Craiga Boyntona.

Na trzecią partię Polak wyszedł po przerwie toaletowej. Ale zamiast odświeżonej postawy szybko przegrał swoje podanie i po chwili przegrywał już 0:2. Jak powiedział na konferencji po meczu, nie było to wynikiem braku koncentracji.

Reklama

Nie zabrakło mi jej, bo wiedziałem, że muszę wyjść pobudzony i starałem się to zrobić. Popełniłem kilka błędów takich, jakich nie chciałbym popełnić i właśnie wtedy zabrakło też darmowych punktów z serwisu. A to zawsze dużo mi daje. Szczególnie podczas takich dni, gdzie nie gra mi się najłatwiej - przyznał wrocławianin.

Później wyszedł na prowadzenie 4:3, przy remisie 5:5 "uciekł spod topora", bo rywal miał dwie piłki na przełamanie. O wszystkim zdecydował tie-break - na początku błędy popełniał Iwaszka, a pod koniec Hurkacz, który ostatecznie przegrał 5-7. Set trwał 70 minut, czyli prawie tyle samo co cały czwartkowy mecz Igi Świątek ze Sloane Stephens.

Dobrze zacząłem tie-break, ale - jak w całym meczu - brakowało wykończenia. Szkoda jednego punktu na 4:2, kiedy zagrałem w miarę niezłego woleja, ale Ilja odpowiedział super passing-shotem, więc brawo dla niego. Zabrakło zarówno tego punktu, jak i znowu serwisu. Starałem się jak mogłem, ale dziś to nie wystarczyło - wskazał Polak.

Początek czwartego seta to kopia sytuacji z trzeciego. Iwaszka błyskawicznie przełamał Polaka i potem - mimo ambitnej postawy Hurkacza - podwyższył na 3:0. Tej przewagi już nie wypuścił z rąk. Białorusin wygrał jednak kolejne cztery piłki i cały mecz 3:1.

Ilja zagrał dobry mecz. Ja przede wszystkim nie serwowałem zbyt dobrze. Moje podanie nie pomogło mi dziś zamaskować słabszej gry w innych elementach z głębi kortu. Brakowało 20-30 centymetrów do tego, abym uderzał tam, gdzie chciałem. A na tym poziomie to robi ogromną różnicę - dodał Polak.

Hurkacz nie ma dokładnie sprecyzowanych planów na dalszą część sezonu, ale - jak zdradził - z pewnością poleci szukać szczęścia do francuskiego Metz. Z Nowego Jorku wyjedzie niezadowolony.

Jestem zawiedziony jak ten turniej się potoczył. Cały czas się jednak rozwijam i szukam doświadczenia. Dziś dostałem cenną lekcję - podsumował.

Z Nowego Jorku dla PAP - Tomasz Moczerniuk