Kontrowersja w meczu Radomiak - Jagiellonia
Jagiellonia przegrywała w Radomiu 0:1. Goście odwrócili losy meczu za sprawą goli Jesusa Imaza. Hiszpan dwa razy trafił do siatki rywali. Przy drugiej bramce było sporo kontrowersji. Nawet eksperci sędziowscy są podzieleni, czy ten gol powinien zostać uznany.
Były arbiter Rafał Rostkowski jest przekonany, że w tej sytuacji powinien być odgwizdany "spalony". Natomiast inny "emerytowany" sędzia, Adam Lyczmański uważa, że do złamania przepisów nie doszło.
Trener Radomiaka wylał swoje żale
Henriques na konferencji prasowej jednak nie skupił się na tej sytuacji. Odniósł się do całościowej postawy sędziego w tym dniu. Jego zdaniem Wojciech Myć nie okazał szacunku do Radomiaka.
Dzisiaj wydarzyła się sytuacja, która nie ma prawa wydarzyć się na poziomie ekstraklasy. Jestem mężem, ojcem, mam rodziców, którzy mają ponad 80 lat, i nie mogę pozwolić sobie na to, żebyśmy nie byli szanowani - ja jako trener, moi piłkarze i cały klub. Tego niestety dzisiaj dopuścił się arbiter. Działy się niesamowite rzeczy i my jako klub, i kibice nie zasłużyliśmy na takie traktowanie. Sędzia nie pozwolił nam rozegrać tego spotkania w inny sposób. Od samego początku jego zachowanie w stosunku do nas było inne niż do rywala - powiedział Portugalczyk.
Henriques nie będzie szanował Mycia
Trener Radomiaka nie powiedział dokładnie o co ma największe pretensje do arbitra. Z nieoficjalnych informacji wynik, że Myć po meczu nie podał ręki Henriquesowi tylko szybko udał się do szatni. Opiekun Radomiaka nie chciał na konferencji powiedzieć, czy to ta sytuacja sprawiła wybuch jego emocji. Portugalczyk zaznaczył, że w przyszłości powie co było powodem wypowiedzenia gorzkich słów pod adresem Mycia.
- Jesteśmy smutni. Arbiter jest osobą inteligentną, ale ja też jestem inteligentny i widziałem, co się działo, także przed meczem. To jest dla mnie duże zaskoczenie. Ja nigdy nie będę go szanował. Nie wiem, czy on jest profesjonalnym sędzią, bo jego zachowanie odbiegało od profesjonalizmu. Jesteśmy bardzo rozczarowani, jak to się potoczyło, ale jako klub nie możemy sobie pozwolić na to, co się działo i oczekujemy szacunku. Jeśli ktoś będzie chciał zadać pytanie, co się tak naprawdę wydarzyło, może to zrobić, ale nie dziś czy jutro. W poprzednim meczu podyktowano przeciwko nam rzut karny, ale powiedziałem wtedy, że to był błąd i mogło mieć wpływ na wynik końcowy. Ja też popełniam błędy, ale to, co się wydarzyło dzisiaj, to bardzo poważna kwestia. Chcę bronić zawodników i klubu - podsumował szkoleniowiec Radomiaka.