Okazuje się, że wyścigi Formuły 1 wygrywają konstruktorzy, ludzie którzy majstrują przy bolidach, dokręcają śrubki, zmieniają kąty rozwarcia cylindrów, a w międzyczasie podglądają innych konstruktorów i kradną technologie. Tak jak główny projektant McLarena Mike Coughlan, który wraz ze swoją żoną Trudy w sklepie w okolicach Woking skopiował ponad 780 stron danych dotyczących bolidów ferrari.

Reklama

Oboje stanęli przed sądem. Zabawne. Nikt nie stawia przed sądem ludzi, którzy na każdym Grand Prix robią setki zdjęć konkurencyjnym bolidom, stosują fotokomórki, pomocne później w "analizie technicznej" rywala. Na takie szpiegostwo jest nieoficjalne przyzwolenie - pisze DZIENNIK.

Włoski team twierdzi, że dane, które skradł Coughlan, mogły być wykorzystane przy budowie bolidu na sezon 2007 i dlatego McLaren tak dobrze sobie teraz radzi. Anglicy kategorycznie zaprzeczają i są gotowi udowodnić, że "żaden z autorskich pomysłów konkurencji nie został przez nich wykorzystany". Jednak szpiegostwo to szpiegostwo, nieważne, czy pomogło w zwycięstwie, czy nie.

FIS wszczęła już własne postępowanie. Wyrok ogłosi na specjalnym posiedzeniu 26 lipca. Dla większości komentatorów sprawa jest przesądzona. W 1984 r. FIS wykluczyła team Tyrrell Racing tylko za to, że jego silniki spalały mniej paliwa niż silniki konkurencji.

Reklama

W "aferę szpiegowską" jest zamieszany także jeden z głównych mechaników Ferrari - Nigel Stepney, który kiedyś pracował razem z Coughlanem w Ferrari i w Benettonie. To on miał, po znajomości, przekazać dane projektantowi McLarena. Anglik kategorycznie zaprzecza, ale "La Gazzetta dello Sport" ma podobno dowody, że Stepney dopuścił się podwójnego sabotażu. Nie tylko przekazał tajne dane konkurencji, ale i wsypał biały proszek (podobno był to detergent) do baków w bolidach Ferrari. Został zwolniony z pracy, gdy przebywał na wakacjach.

Wakacje? Okazało się, że nikt w teamie o jego wyjeździe nie miał pojęcia. "Byłem śledzony przez jakichś ludzi w samochodach. Z pewnością nie byli dziennikarzami. Bałem się o życie swoje i mojej dziewczyny. Musieliśmy uciekać za granicę. Ferrari to we Włoszech fenomen, to jest religia. Jeśli występujesz przeciwko nim, to tak jakbyś bluźnił na Watykan" - opowiadał Stepney.

Stepney został szykanowany, bo posiadał to, co w F1 liczy się chyba najbardziej - wiedzę. On i Coughlan mieli zamiar przejść do teamu Hondy. Stepney był gotów zabrać ze sobą kilku kolegów z Ferrari. Jaką pewność mieli szefowie włoskiego teamu, że wszyscy byli pracownicy zachowają się profesjonalnie i nie sprzedadzą swojej wiedzy Japończykom? Żadną. Środowisko konstruktorów F1 to klika, w której lojalność nie ma znaczenia.