Daniela Szetelę łączy z polską bardzo wiele: ma nasz paszport, świetnie zna język i historię kraju. Dlaczego zatem nie gra w biało-czerwonych barwach? "Urodziłem się i wychowałem w Ameryce, czuję się z nią mocno związany" - uzasadnia chłopak, który ostatnie trzy lata spędził w Columbus Crew.

Reklama

Zanim trafił do Major Soccer League, prestiżowa angielska gazeta "World Soccer" uznała go jednym z 50 najbardziej utalentowanych nastoletnich zawodników świata. Dzięki tej opinii Daniel mógł odbyć staże i testy w Arsenalu, Evertonie i Fulham. Zainteresował się nim także właściciel Manchesteru United, Amerykanin Malcolm Glazer. "Ten blondynek to nadzieja naszej reprezentacji. Jest tak dobry, że mógłby się przydać nawet Aleksowi Fergusonowi" - miał powiedzieć milioner.

Szetela nie wyjechał jednak na Wyspy, gdyż po śmierci ojca nie chciał opuszczać matki Krystyny. Opiekował się nią, grając jednocześnie dla Columbus. W MLS nie zrobił jednak oszałamiającej kariery - od 2004 r. wystąpił ledwie w 28 meczach, w których nie strzelił ani jednego gola. "To nie jest wielki zawodnik. Owszem, ma technikę i dobre podanie, ale brakuje mu błysku geniuszu. Powinien też nieco schudnąć" - ocenia Piotr Świerczewski z Kolportera Kielce, który poznał Szetelę, gdy był testowany przez klub z Columbus.

Daniel nie jest chyba jednak taki najgorszy. Przecież sam gwiazdor MLS Landon Donovan porównuje go do słynnego Pavla Nedveda. Zachwyceni Szetelą są także Turcy z Galatasaray Stambuł, którzy ponoć już dogadali się z Columbus w sprawie zakupu piłkarza. Transakcja ma ich kosztować około 5 mln euro. "Sprowadzenie go do Europy to dobry biznesowy ruch. Daniel ma bowiem urodę cherubinka, jest niebywale podobny do Leo Di Caprio. Fanki klubu, do którego przejdzie, na pewno będą się w nim gremialnie kochać, a tym samym kupować tysiące gadżetów z jego wizerunkiem" - pisała swego czasu gazeta "European Business".

Reklama

Nam pozostaje mieć nadzieję, że w meczu z Polakami Szetela, który zdobył bramkę w spotkaniu z Koreą Płd. (1:1), nie zagra tak dobrze jak Di Caprio w jednym ze swoich ostatnich filmów "Krwawy Diament", za który był nominowany do Oscara.