"Mieliśmy spore oczekiwania przed tym turniejem, uważaliśmy że naszymi głównymi rywalami w walce o zwycięstwo będą Brazylia i Kuba, a pozostałe drużyny nie prezentują poziomu, który mógłby nam spędzać sen z powiek, tymczasem okazało się, że także Japończycy okazali się lepsi. Nie znaleźliśmy na nich sposobu" - dodaje.

Reklama

Polacy zaczęli mecz dobrze. Po wyrównanej grze na początku pierwszego seta biało-czerwoni przejęli inicjatywę w decydującej fazie i wygrali do 22. Druga partia była całkowicie nieudana i zakończyła się 10-punktową porażką, ale w trzeciej wszystko wróciło do normy. "W pierwszym i trzecim secie były fragmenty, kiedy dobrze serwowali Marcin Możdżonek oraz Jakub Jarosz i skutecznie rozbijali grę Japończyków" - ocenia Mazur.

Zawiodła zagrywka

Niestety to były ostatnie fragmenty dobrej i skutecznej gry drużyny Castellaniego. To, czego zabrakło przede wszystkim w dwóch ostatnich partiach, to właśnie trudna zagrywka. "Owszem, nasi siatkarze podejmowali ryzyko, ale rywale na tyle dobrze odbierali, że doprowadzali piłkę do siatki, a potem atakowali ze skrzydeł lub środkiem, z drugiej linii. A wiadomo, że ich gra na siatce jest trudna do odczytania, dlatego właśnie zagrywka była kluczem do zwycięstwa. Blok, wyblok, staranne rozegranie i gra obronna musiały być poprzedzone atakującym serwem" - twierdzi Mazur.

Polacy przegrali kolejnego seta do 21, a tie-breaka do 11. W decydujących momentach nie błyszczał nawet lider naszej ekipy Bartosz Kurek, który w całym meczu zdobył trzecią część punktów uzyskanych przez biało-czerwonych z gry - 23. "Bartek ciągnął grę do połowy czwartego seta, ale dłużej nie dał już rady" - zaznacza Mazur i dodaje: "Po tym meczu nie wyróżniłbym nikogo, nawet Kurka, bo trudno kogokolwiek zwalniać z odpowiedzialności za porażkę".

Nie wszystko stracone

Mimo wszystko były selekcjoner kadry siatkarzy jest daleki od rozdzierania szat. "W tym turnieju reprezentacja jest tworzona na żywo. Brakuje przecież Winiarskiego, Gruszki, Zagumnego, dlatego trudno jest utrzymać poziom, jaki prezentowaliśmy w zwycięskich mistrzostwach Europy. Nie było czasu wszystkiego poukładać. Do tego dochodzą problemy związane z adaptacją po podróży do Azji" - wylicza Mazur.

Porażka z Japonią stawia jednak Polaków w trudniej sytuacji w kontekście walki o medal w Pucharze Wielkich Mistrzów. Dziś zespół Castellaniego zagra z bardzo silną Kubą, a za dwa dni z najlepszą drużyną ostatnich lat -Brazylią. "Przegrana w pierwszym meczu wymusza na nas zwycięstwo z jedną z tych drużyn. Praktycznie wszystko zależy od dzisiejszego meczu, bo z Brazylijczykami trudno marzyć o zwycięstwie. Jeśli pokonamy Kubę, zachowamy medalowe szanse" - ocenia Mazur. "Chłodna ocena szans wypada na naszą niekorzyść, ale mimo wszystko nie stoimy na zupełnie straconej pozycji. Przecież rywale też są w podobnej sytuacji, co my. Zwłaszcza Brazylijczycy, których zawodnicy zjeżdżali do w Japonii z Europy i grają tam niejako z marszu" - dodaje były selekcjoner.