"Można uznać, że to losowanie jest dla nas bardzo dobre. Nie mamy przede wszystkim Brazylii, Włoch, a więc drużyn, które wydawać by się mogło, że są w tej chwili poza naszym zasięgiem" - powiedział szkoleniowiec. Zdaniem Matlaka najsilniejsze zespoły z grupy to Japonia i Serbia, z którymi jednak brązowe medalistki mistrzostw Europy są w stanie sobie poradzić.

Reklama

"Z Japonią w tym roku wygraliśmy wszystkie cztery mecze. I to dość pewnie, tylko w Grand Prix w Kielcach było 3:2. Biorąc pod uwagę ostatnie wyniki, nie jesteśmy więc bez szans z Japonią nawet w ich kraju. Myślę, że mogą mieć kompleks naszego zespołu. Serbia ostatnio gra gorzej, ale też nie wiadomo jak to będzie w przyszłym roku, bo to szybko może się zmienić" - ocenił.

Pozostałe reprezentacje to według selekcjonera "pełna egzotyka". "Peru miało kiedyś silną reprezentację, ale to było 15 lat temu. Kostaryka i Algieria nie mogą mieć dobrego zespołu, bowiem nigdzie, na ważnych imprezach nie grają. Nie ma nawet sensu jakiejś ideologii dopasowywać, bo nie są to przeciwnicy, którzy mogą nam zrobić krzywdę. Nie ma też co się zastanawiać, czy to ciężka grupa, bo na pewno z niej wyjdziemy. Najważniejsze jest to, z jaką ilością zwycięstw uda nam się przejść do następnej rundy" - stwierdził Matlak.

Jedynym minusem dla Matlaka jest konieczność gry na inaugurację mistrzostw z Japonią. "Na aklimatyzację potrzeba co najmniej pięć dni. Gdybyśmy na początku grali ze słabszymi rywalami, można by ją nawet skrócić i w trakcie meczów ze słabszymi rywalami +dochodzić do siebie+. Niestety, Japonia gdy jest gospodarzem turnieju, zawsze robi tak, by na początku grać z tymi najsilniejszymi zespołami" - wyjaśnił.

Teoretycznie Polki trafiły do najsłabszej grupy. W grupie B zagrają m.in. mistrzynie olimpijskie - Brazylijki oraz mistrzynie i wicemistrzynie Europy - Włoszki i Holenderki. Jak przyznał szkoleniowiec, klucz jakim kierują się władze światowej siatkówki podczas losowania, to często wielki znak zapytania.

"Wiadomo, że jak jesteś w grupie z Japonią, to ona nie będzie miała jakichś niemożliwych przeciwników, bo są gospodarzem turnieju. To jest tak oczywiste jak dwa razy dwa jest cztery. Tego nikt głośno nie mówi, ale tak zawsze jest" - podsumował Matlak.