MARTA PYTKOWSKA: Polska reprezentacja w historii swoich startów na mistrzostwach świata tylko trzykrotnie stawała na podium, po raz ostatni w 1962 roku w Moskwie. W 2006 roku zespół prowadzony przez Marco Bonittę zajął dopiero 15. miejsce. Z losowania przed przyszłorocznym mundialem jednak wynika, że w Japonii powinno być łatwiej? Przynajmniej w fazie grupowej...
JERZY MATLAK*: Czy tak będzie, to dopiero okaże się na mistrzostwach. Jedno jest pewne - dostaliśmy ogromną szansę od losu. To jest dobre losowanie, ale wcale nie oznacza, że prędzej czy później dziewczyny i tak nie będą musiały się zmierzyć ze znacznie mocniejszymi zespołami. Jednak zarówno Japonia, jak i Serbia, mimo że są wyżej od nas sklasyfikowane w rankingu światowym, pozostają w naszym zasięgu i są do pokonania. Nie są to bowiem tak mocne ekipy jak choćby Brazylia czy Włochy.

Reklama

Szczególnie z Japonkami macie wyjątkowo dobry bilans...
Z reprezentacją Japonii w tym sezonie dziewczyny grały czterokrotnie i cztery razy wygrywały, co daje nam pewną przewagę psychologiczną. Pamiętajmy jednak, że Japonki będą grały u siebie, one są gospodyniami tego turnieju i będą chciały pokazać się z jak najlepszej strony. Potężnym atutem będzie także publiczność, a wszyscy pamiętamy z Łodzi, jaką ona daje przewagę nad rywalem. Tak naprawdę jest to siódmy zawodnik na parkiecie. Sądzę, że w przypadku Japonii to właśnie ten element może być najważniejszy. Nie wyszkolenie techniczne, a przewaga mentalna.

A Serbki na mistrzostwa Europy przyjechały jako faworytki do jednego z medali. Skończyło się na II fazie turnieju.
Przyznaję, Serbia ma za sobą nieudany sezon. Nie oznacza to, że jest to słaby zespół, i że w przyszłym roku nie będzie trudnym rywalem. Nie wiemy bowiem, kto będzie grał w reprezentacji. Po igrzyskach olimpijskich część zawodniczek zrobiła sobie przerwę, kto wie, czy w przyszłym sezonie nie wrócą do składu.

W polskiej ekipie też podczas ME było sporo nieobecnych...
A mimo to udało nam się stworzyć wspaniałą ekipę, która sięgnęła po brązowy medal. A jak będzie w Japonii? Teraz nie wiem, kto znajdzie się w kadrze na przyszłoroczne mistrzostwa. Niewykluczone, że z tego składu, który grał podczas mistrzostw Europy, kilka zawodniczek ubędzie. Czy to z powodu kontuzji, czy innych przypadków losowych, a może być też tak, że część dziewczyn postawi po prostu na piłkę klubową. Nie mogę mieć do nich o to żalu, z tego w końcu żyją, to ich praca. Dlatego nie wykluczam, że do Japonii pojedziemy ze słabszym zespołem niż ten, który miałem do dyspozycji w październiku w Łodzi. Mam nadzieję jednak że tak się nie stanie. Nie zapominajmy o kontuzjowanych, choćby o Kasi Skowrońskiej-Dolacie, która zakończyła rehabilitację i wróciła do składu.

Reklama

czytaj dalej



Skowrońskiej-Dolacie wyrosła na pozycji atakującej poważna rywalka. Joanna Kaczor była jedną z największych rewelacji mistrzostw. Podobnie jest też i na innych pozycjach. Nie obawia się pan rozłamu w zespole?
Nie zagwarantuję żadnej z zawodniczek, która będzie wracała do kadry po okresie przerwy, że od razu znajdzie się w pierwszej szóstce. A wiem, że część z nich myśli właśnie takimi kategoriami. Rozumiem, że wiele z nich to siatkarki, które są już w poważnym wieku, że wiele w swojej karierze osiągnęły, że mają w dorobku tytuły wywalczone zarówno w rywalizacji klubowej, jak i w reprezentacji. Ale czy należy im się jakieś szczególne traktowanie? Tak nie ma... Co mam bowiem powiedzieć tym dziewczynom, które świetnie spisywały się na mistrzostwach, choćby Kasi Gajgał czy Dorocie Pykosz. Że są już niepotrzebne?

Reklama

Rozumie pan więc, że niektóre z zawodniczek temat kadry odłożyły na drugi plan?
Niestety. Ale, kto teraz myśli o kadrze? Mistrzostwa są dopiero w październiku, teraz jest czas na ligę i europejskie puchary. Jak skończy się liga, zmieni się także perspektywa, i wówczas dla większości z nich najważniejsza stanie się kadra.

A nowe twarze? Jest pan jednym z najwierniejszych kibiców PlusLigi Kobiet, musiał pan zwrócić uwagę już na kilka zawodniczek.
Czas na nowe powołania jeszcze przyjdzie. To wcale nie jest takie proste zadanie. Jest kilka kandydatek, to bardzo obiecujące i utalentowane dziewczyny. Na razie tylko przypatrujemy się im, patrzymy, jak radzą sobie na ligowych parkietach. Nie podjąłem jeszcze decyzji, która z nich otrzyma powołanie. Ale nie sądzę, aby nastąpiła jakaś rewolucja w kadrze, to będzie kilka zawodniczek, nie więcej.

Jak będą wyglądały przygotowania do mistrzostw?
Mistrzostw świata to będzie najważniejsza impreza w przyszłym roku. Pewien problem stanowi termin. Impreza jest dosyć późno i nie wiem, czy nie trzeba będzie przerwać ligi. Trudno jest mi sobie wyobrazić sytuację, że kluby zgodzą się, aby początek rozgrywek klubowych przypadł po zakończeniu mundialu, bo to musiałoby być jakoś w listopadzie. Z tego też powodu przygotowania do turnieju najprawdopodobniej zostaną podzielone na dwie części, wspólnie podjęliśmy decyzję, że nie ma sensu, by trzymać dziewczyny na zgrupowaniu przez kilka miesięcy. W tym roku byliśmy do tego zmuszeni, bo mieliśmy w kalendarzu dwa ważne turnieje, kwalifikacje do mistrzostw świata i EuroVolley. Teraz jest tylko mundial w Japonii. Dlatego będą dwa zgrupowania: jedno przed World Grand Prix, drugie już przed samym mundialem. Wówczas też zapadnie decyzja, co do składu reprezentacji, która pojedzie do Japonii.

* Jerzy Matlak, przed objęciem kadry narodowej prowadził Farmutil Piłę, trzeci zespół PlusLigi w sezonie 20008/2009. Podczas mistrzostw Europy przeżył osobisty dramat, jego żona Joanna miała wylew i przez kilka dni znajdowała się w śpiączce farmakologicznej.