Wisła Kraków po raz pierwszy od maja 2006 roku wygrała w Warszawie z Legią 3:0 (1:0) i wciąż pozostaje liderem piłkarskiej ekstraklasy. Bohaterem meczu był krytykowany w ostatnim czasie Paweł Brożek, który zdobył wszystkie bramki dla "Białej Gwiazdy". Stołeczni piłkarze nie wykorzystali szansy, by wyprzedzić Ruch Chorzów (przegrał z Jagiellonią Białystok 0:1). Na dwie kolejki przed końcem sezonu zajmują czwarte miejsce i udział Legii w europejskich pucharach jest zagrożony.

Reklama

Od pierwszych minut lepiej grała Wisła - dobrych sytuacji strzeleckich nie wykorzystali Rafał Boguski i Junior Diaz. Błędu nie było jednak w 17. minucie, gdy pięknym dośrodkowaniem z prawej strony popisał się Patryk Małecki. Piłka minęła Jana Muchę i Paweł Brożek z najbliższej odległości skierował ją głową do siatki.

Kolejne minuty pierwszej połowy przypominały niedawny mecz Wisły z Lechem Poznań - bezładna kopanina w środku pola, brak klarownych sytuacji strzeleckich obu klubów, liczne straty i niecelne podania. W grze Legii nie dało się dostrzec presji odrobienia strat, a goście byli wyraźnie zadowoleni ze skromnego prowadzenia.

Ciekawie było w 39. minucie, gdy ponownie Małecki wrzucił piłkę w pole karne, ale Diaz po raz kolejny nie zdołał zaskoczyć Muchy. Już w doliczonym czasie gry stołeczni piłkarze źle zastawili pułapkę ofsajową i idealną okazję do podwyższenia wyniku miał Brożek. Przegrał jednak pojedynek ze słowackim bramkarzem.

Reklama

Po zmianie stron Wisła momentalnie rzuciła się do ataku. W 46. minucie, po szkolnym błędzie Wojciecha Szali, Boguski wbiegł w pole karne, ograł obrońców i bramkarza, ale nie trafił do pustej bramki z pięciu metrów. Trybuny krzyczały jeszcze "dziękujemy, dziękujemy", gdy młody napastnik ponownie znalazł się przed Muchą. Tym raz Słowak musiał wznieść się na wyżyny umiejętności by wybić piłkę na róg. Po dośrodkowaniu z kornera drugą bramkę zdobył Brożek - stojąc niemal na linii końcowej strzelił głową, piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki.

Strata drugiej bramki otrzeźwiła legionistów - przejęli inicjatywę i dłużej utrzymywali się przy piłce. Z ich ataków nic jednak nie wynikało, wyraźnie nie mieli pomysłu na sforsowanie uważnie grającej obrony Wisły. Jeden z takich ataków zakończył się utratą trzeciej bramki. Goście wyszli z szybką kontrą i trzecią bramkę zdobył Brożek, który zachował zimną krew i nie dał szans golkiperowi Legii. Miał jeszcze szansę na czwartego gola. Raz zamiast na strzał zdecydował się na podanie, a całą sytuację wyjaśnił Wojciech Szala. Z kolei w 85. minucie nie zdołał przelobować Muchy.

Trener Legii Stefan Białas dał w sobotę szansę występu dwóm młodym zawodnikom - Jakubowi Koseckiemu (drugi występ w ekstraklasie) i debiutantowi Adamowi Banasiakowi. W 76. minucie ten pierwszy stworzył najlepszą okazję dla Legii w całym spotkaniu. Wygrał pojedynek biegowy z Piotrem Brożkiem i świetnie zagrał w pole karne. Zamykającego akcję Macieja Rybusa ubiegli jednak obrońcy z Krakowa. Syn byłego legionisty i reprezentanta Polski Romana Koseckiego był jedynym obok Muchy zawodnikiem, którego żegnały oklaski.