"Z całego serca życzę Albertowi zwycięstwa, ale musiałby stać się cud, aby odebrał Kliczce tytuł czempiona. Szanse ma bardzo małe, jednak to przecież jest waga ciężka, więc nie mogę powiedzieć, że nie ma żadnych" - powiedział Michalczewski.

42-letni "Tiger" Michalczewski przyznaje, że Sosnowski musi zaryzykować i zdecydowanie zaatakować od pierwszego gongu. "Wariant zaskoczenia jest jedynym, który daje mu jakiekolwiek szanse powodzenia. Jeśli zaatakuje, nawet w taki desperacki czy nieprzewidywalny sposób, może wykorzystać słabszą stronę Witalija, jaką jest obrona" - dodał.

Reklama

Były czempion WBO podkreśla, że ukraiński pięściarz "starannie" dobiera sobie rywali. "Albert pod względem sportowym jest bokserem z innej, niższej półki. Poza tym nigdy nie walczył z zawodnikiem formatu Kliczki, rywalizował jedynie z podobnymi sobie umiejętnościami, a nawet z nimi przegrywał. Sosnowski jest jednak mistrzem Europy, więc ma prawo ubiegać się o pas światowy" - stwierdził Michalczewski.

Gdańszczanin, który przez wiele lat boksował i mieszkał w Niemczech, mówi wprost: "Witalij Kliczko musiałby w ringu skręcić nogę, rozbić łuk brwiowy albo zemdleć, aby Sosnowski zwyciężył w sobotnim pojedynku na Veltins Arenie w Gelsenkirchen. Innej możliwości nie widzę, chociaż z całego serca życzę mu wygranej".

Reklama

Trenerem Kliczki jest Fritz Sdunek, który przez kilkanaście lat pracował z Michalczewskim. "Nie rozmawialiśmy z Fritzem przed tą walkę, ale wiem, że byli na zgrupowaniu w Austrii. Zawsze wybierają okolice Kitzbuehel, gdzie mają bardzo dobre warunki do przygotowań" - ocenił Dariusz Michalczewski.

"Albert nie ma nic do stracenia, choć jeszcze raz powtórzę, iż nie ma co liczyć nawet na lucky punch (szczęśliwy cios - PAP). Ale oczywiście jasnowidzem nie jestem i nikt nie jest w stanie do końca przewidzieć, co się stanie w sobotni wieczór" - zakończył.