Półtora tygodnia temu w Moskwie odbyła się jedna z największych imprez w boksie zawodowym w Europie. O tytuł mistrza świata federacji WBO walczył Sułtan Ibragimow ze słynnym Evanderem Holyfieldem (wygrał ten pierwszy). Przed nimi, w walce rankingowej zaprezentował się Dawid Kostecki, który zmierzył się z Bernardem Donfackiem.
Polak, poza 2. rundą, kiedy znalazł się w opałach, był od rywala wyraźnie lepszy, a w 6. starciu posłał nawet Kameruńczyka mieszkającego w Niemczech na deski. Sędzia ringowy zaczął liczyć Donfacka i... przestał, a później stwierdził, że nokautu nie było. Po ośmiu rundach orzeczono... remis.
Promotor Dawida Kosteckiego, Andrzej Wasilewski, od razu zapowiedział, że złoży odwołanie. "Rosjanie obiecali, że jeśli prześlemy im kasetę, to na pewno rozpatrzą nasz wniosek" - mówił Wasilewski, ale pewnie nawet on nie do końca wierzył w powodzenie tych zabiegów.
Tymczasem Rosjanie przyznali się do winy i zweryfikowali wynik walki na korzyść Polaka. "Dla nas to superwiadomość, tym bardziej że takie rzeczy rzadko się zdarzają. A tutaj Rosyjska Federacja Bokserska przyznała się do błędu" - mówi "Przeglądowi Sportowemu" Wasilewski.
Choć był wyraźnie lepszy, to niespodziewanie sędziowie po walce w Moskwie orzekli remis. Promotor Dawida Kosteckiego, Andrzej Wasilewski, od razu zapowiedział, że złoży odwołanie. Jak się dziś okazało, nie na marne. Rosyjska Federacja Bokserska przyznała się do błędu i zweryfikowała wynik pojedynku na korzyść Polaka.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama