Kluby ekstraklasy próbowały przekonać do swojego projektu przedstawicieli zespołów z drugiej ligi przed zjazdem statutowym PZPN. Ale argumenty, których używały, w ogóle nie przemawiały do wyobraźni - informuje "Fakt". Ostatecznie żaden z obecnych delegatów reprezentujących drugą ligę nie miał zamiaru głosować za wnioskiem przygotowanym przez kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej.
O odstąpieniu od wykonywania kar degradacji nie chcieli słyszeć zwłaszcza ci drugoligowcy, którzy zajmują miejsca w czubie tabeli. Oni liczą na to, że dzięki karnym relegacjom będą mogli dostać przepustkę do ekstraklasy nawet z dalszych lokat, niż tylko wtedy, gdy zajęliby na koniec rozgrywek któreś z trzech pierwszych miejsc. Nic dziwnego zatem, że ostro protestowały przeciwko próbom wprowadzenia pomysłu klubów ekstraklasy.
"Jeżeli ten wniosek zostanie wprowadzony w życie, złożymy protest do ministra sportu. Jak to nie pomoże, to będziemy domagać się sprawiedliwości nawet w FIFA i UEFA" - grozili w trakcie zjazdu przedstawiciele drugoligowców.
Najwięcej pretensji mogą mieć zwłaszcza te kluby, które z myślą o grze w przyszłym sezonie w ekstraklasie już teraz zadbały o odpowiednie wzmocnienia. Wydając na to zresztą niemałe pieniądze. Polonia Warszawa ściągnęła tak uznanych i nietanich piłkarzy, jak Grzegorz Piechna, Mariusz Liberda czy Krzysztof Kazimierczak. Z kolei Wisła Płock sięgnęla głębiej do sakiewki i zatrudniła u siebie Jacka Wiśniewskiego z Cracovii, a także powracającego z Niemiec Pawła Sobczaka. Udało im się także zatrzymać na rundę wiosenną najlepszego strzelca drugiej ligi jesienią - Sławomira Peszkę.
Z miejsca w pierwszej lidze, po ewentualnych karnych degradacjach, zrezygnować także nie zamierzają choćby w Śląsku Wrocław, Lechii Gdańsk, Piaście Gliwice czy Arce Gdynia. Nic dziwnego, przecież ekstraklasa to dla nich prawdziwa ziemia obiecana. Z tytułu samego staatu w rozgrywkach pierwszej ligi do klubu popłynie rzeka pieniędzy ze sprzedaży praw do telewizyjnych transmisji. A większość zespołów drugoligowych już uwzględniła te pieniądze w swoich budżetach na przyszły sezon.