W niedzielnym programie Cafe Futbol w Polsacie Sport przedstawił pan swoją listę klubów zamieszanych w korupcję. Podkreślił pan, że bierze całkowitą odpowiedzialność za swoje słowa. Posiadł pan jakąś tajemną wiedzę?

Przeciwnie. Wiem tyle co inni, którzy się tym interesują. Przecież media bez przerwy donoszą o tym, kto jest zamieszany, na kogo dowody gromadzi prokuratura. Przypomniałem, że niemal wszyscy są zamieszani i dlatego trzeba wreszcie podjąć jakąś decyzję i uregulować sprawy degradacji. Pomysł z zawieszaniem degradacji na 10 lat w przypadku, gdy wyrok nie uprawomocni się do lipca bieżącego roku, uważam za rozsądne wyjście z sytuacji. Trzeba karać ludzi za korupcję, ale nie można przy okazji dezorganizować ligi. Moim zdaniem ukaranie odjęciem kilkunastu lub kilkudziesięciu punktów to już niemal jest równoznacze z relegacją.

Reklama

Ale ta propozycja nie brzmi poważnie. Zawieszenie wyroku na 10 lat to tak naprawdę rezygnacja z wymierzenia kary. Poza tym, co z klubami, które już zostały zdegradowane, jak Górnik Łęczna czy Arka Gdynia?

Najłatwiej jest wszystko krytykować. Ale tak naprawdę nikt żadnego lepszego pomysłu nie przedstawił. Nie zgadzam się z tym, że za jakieś grzechy sprzed lat teraz muszą płacić inni ludzie, którzy nie mają nic na sumieniu. Zdegradujemy klub X, a zawodnicy, którzy wówczas handlowali meczami, dawno grają już w innych zespołach. Rozumie pan: za grzechy Marka nie można karać Mirka.

Zawodnicy zawodnikami, ale handlowali także właściciele klubów, prezesi. Na swojej liście umieścił pan m. in. Groclin. W tym przypadku władze klubu są od late te same. Za wszystko od zawsze odpowiadał Zbigniew Drzymała...

Zadam panu pytanie. Wierzy pan, że Groclin wygrał kiedyś uczciwie dziewięć meczów z rzędu i utrzymał się w lidze?

Nie wierzę.

Reklama

I ja też nie. O tym wiele razy pisaliście. Nie można być hipokrytą. Tyle że ja w żadnym wypadku nie oskarżam Zbyszka Drzymały. To jest mój kolega i ucziwy facet. On i jego klub nie mogą odpowiadać za to, że przed laty jacyś piłkarze ustawiali mecze. A tak było. Piłkarze bardzo często dogadywali się między sobą, oddawali swoje premie itd. Czytałem trzy dni temu wywiad z prezesem Lecha Jackiem Rutkowskim, który twierdzi, że za Lecha sprzed lat nie odpowiada, bo obecny klub jest w sensie prawnym spadkobiercą Amiki Wronki. To ja się pytam, czy w takim razie pan Rutkowski się nie obawia, że ktoś przypomni sobie, w jaki sposób ten klub dostał się z czwartej ligi do pierwszej w czasach, kiedy działał tam jeszcze Fryzjer. Jeszcze raz powtarzam: uregulujmy kwestię tych degradacji, grajmy dalej w piłkę, a brudne sprawy rozliczajmy indywidualnie.

Właśnie wpłynęła informacja, że Kolporter podaje pana za tę niedzielną wypowiedź do sądu.

No ładnie, to jest właśnie typowa polska hipokryzja. Nie zwraca się uwagi na to, co się chce przekazać, ale jak to się robi. Nigdy nie powiedziałem, że właściciel Kolportera Krzysiek Klicki czy dyrektor sportowy Paweł Janas mają coś na sumieniu. Chciałem uświadomić tylko, że problem dotyczy większości klubów. Także Kolportera. O tym, w jaki sposób ten klub zdobywał kolejne awanse, media informowały bardzo szeroko. Bez przerwy pojawiają się sygnały, że w następnej kolejności prokuratura we Wrocławiu prześle do Wydziału Dyscypliny PZPN jakieś dokumenty dotyczące także tego klubu. Ma być następna transza, o tym się mówi. Ciekawy jestem, czy jeśli się tak stanie, Kolporter już nie będzie chciał się ze mną spotykać w sądzie. A lista to była Schindlera. Nie ma listy Bońka.