Wystarczyło, ż Leo trochę postraszył naszych graczy po bolesnej porażce 0:3 z USA, a ci od razu wzięli się do roboty. Wszyscy zdali sobie sprawę, że żarty się skończyły, i w ostatniej chwili każdy może wypaść z kadry, którą Beenhakker zabierze ze sobą na boiska Austrii i Szwajcarii.
Fatalny występ przeciwko "Kowbojom" zaliczył zwłaszcza kapitan naszej drużyny narodowej Maciej Żurawski. Dla niego ten mecz miał być potwierdzeniem tego, że po transferze z Celticu Glasgow do greckiej Larisy, odzyskał reprezentacyjną formę. A tu klapa! - pisze "Fakt".
Ale "Żuraw" wziął sobie mocno do serca niepowodzenie z Krakowa i szybko zmazał plamę. W ligowym meczu z Kalamarią strzelił gola i tym samym wykreślił minusik przy swoim nazwisku w notesie Beenhakkera. Kapitan reprezentacji Polski był jednym z najlepszych piłkarzy na boisku, czym dał jasny sygnał, że występ przeciwko Amerykanom był tylko wypadkiem przy pracy, a on jest w stanie osiągnąć wysoką formę na finały mistrzostw Europy.
Ale nie tylko on starał się z całych sił przekonać Leo, że potrafi zagrać dużo lepiej niż w meczu z USA. Złe wrażenie z tego meczu w ostatniej kolejce ligowej chcieli zatrzeć także Wojciech Łobodziński i Łukasz Garguła. Efekt? Obaj strzelili po golu, który zapewnił Wiśle Kraków i GKS Bełchatów zwycięstwo. Szczególnie dobrze wypadł "Guła", który dzielił i rządził na boisku w Białymstoku, udowadniając, że nie zapomniał, jak się gra w piłkę. Łukasz pokazał, że wciąż może grać na takim poziomie, jak w eliminacjach do mistrzostw Europy.
Broni w walce o wyjazd do Austrii i Szwajcarii nie składają także Tomasz Zahorski i Kamil Grosicki. Zahorski błysnął w meczu Górnika z Odrą, strzelając dwa gole, a "Groszek" pokazał się w lidze szwajcarskiej, zdobywając zwycięskiego gola w meczu FC Sion z Aarau.