Obecnie jest w domu, ale wymaga stałej opieki. "Nie damy rady połączyć tych obowiązków. Nie chcemy też zaniedbywać pracy w fundacji albo robić tego niechlujnie. Dlatego zdecydowaliśmy się zawiesić działalność. W przyszłości, jeśli sytuacja się zmieni, pewnie znowu będziemy pomagać utalentowanym ludziom. Być może kiedy zakończę karierę, wezmę na siebie tę działalność" - mówi "Faktowi" Małysz.
Pracy fundacji nie ułatwiał też status organizacji, jaki wybrali Małyszowie. Zgodnie z przepisami nie może ona zarabiać na swoje utrzymanie. Wolno jej wydawać i przekazywać innym tylko to, co dostanie od sponsorów. "A tych ostatnio było coraz mniej. Wiadomo, że każdy oczekiwał czegoś w zamian. Najczęściej mojego udziału w jakiejś imprezie, spotkaniu. Coraz częściej musiałem odmawiać, ciągle jestem przecież sportowcem i muszę dbać o swoją karierę" - wyjaśnia Adam.
W piątek Małysz oddał pierwsze skoki na mamucie w Harrachovie. Wystartował w treningu i kwalifikacjach. Skoczył 166 i 180 metrów. Drugą serię treningową przerwano z powodu padającego śniegu. "Szkoda, że nie było tego drugiego skoku treningowego. Na mamucie skacze się troszkę inaczej, inny jest kierunek wybicia. Żałuję, że w czwartek trener nie pozwolił mi skakać, ale myślę, że będzie O.K." - stwierdził Małysz.
Oprócz niego w zaplanowanych na dzisiaj i jutro konkursach (początek obu o 13.45) wystąpią też Stefan Hula i Kamil Stoch. Do domu może jechać Robert Mateja, który w kwalifikacjach zajął miejsce czwarte od końca. Najpierw skoczył 97 metrów, a gdy z powodu zmiany belki startowej dostał drugą szansę, "poszybował" na odległość 147,5 metra.