Beckham już nie jest gwiazdą, przynajmniej nie w Azji. W Szanghaju i Hongkongu - gdzie przebywał "Becks" - trybuny świeciły pustkami, mimo że jeszcze rok temu fani biliby się między sobą o wejście na stadion. Poprzednio fani towarzyszyli Anglikowi krok w krok. Na samym lotnisku zameldowały się ponad cztery tysiące osób.
"Fakt, że David nie gra już w lidze angielskiej czy hiszpańskiej, ale w amerykańskiej, odegrał tu decydującą rolę" - ocenił jeden z kibiców Beckhama.