"Agnieszka nie obroniła tytułu, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" - mówił DZIENNIKOWI Robert Radwański, ojciec i trener tenisistki. "Gdyby ten mecz przerodził się w długą trzysetową walkę, a potem jeszcze Agnieszka musiałaby grać finał, jej ręka mogłaby tego nie wytrzymać. Jak nic położyłaby wtedy olimpiadę".
Polka wyszła na kort z dużym opatrunkiem na prawym ramieniu. Ale to okazało się tylko zabiegiem profilaktycznym. Naprawdę dokuczała jej kontuzja przywodziciela palca serdecznego. Każdy uchwyt rakiety sprawiał ból. Mimo to szybko udało jej się zdobyć przełamanie. Wozniacki wyrównała jednak na 3:3 i od tej pory zdecydowanie zdominowała grę.
"To był słaby mecz w wykonaniu Agnieszki. Dobrze zagrała tylko połowę pierwszego seta, potem była równia pochyła. Nie wiem, co się z nią stało, może zabrakło jej motywacji" - przyznał Radwański. "Turniej w Sztokholmie był do wygrania nawet mimo urazu, gdyby skończyło się na dwóch krótkich meczach. Ale przy tej dyspozycji Karoliny, Agnieszka nie miała szans na szybkie zwycięstwo".
Dziś Radwańska pewnie nie pamięta o porażce, bo już trenuje na obiektach olimpijskich w Pekinie. Razem z trenerem wyleciała ze Sztokholmu w niedzielę w nocy. "Lecimy razem z kadrą Szwecji, więc atmosfera od samego początku będzie olimpijska" - mówił Radwański.
Szanse naszej tenisistki w Pekinie są naprawdę duże. W ostatnich dniach ubyła jej poważna rywalka - z powodu kontuzji ramienia z turnieju olimpijskiego wycofała się trzecia rakieta świata Maria Szarapowa. Z czołowej dziesiątki zabraknie także innej Rosjanki, Anny Czakwetadze, więc Agnieszka najprawdopodobniej będzie w Pekinie rozstawiona z numerem 8.
"Przez Szarapową Agnieszka podskoczy w rozstawieniu o jedno oczko, ale i tak wszystko będzie zależało od losowania. Z komentowaniem szans Agnieszki wolałbym się wstrzymać do momentu aż zobaczę drabinkę" - zastrzega Radwański.