Nurowski dodaje jednak, że PKOl nie ma nic do gadania, jeśli chodzi o postępowanie dyscyplinarne wobec zawodnika, który w jakiś sposób będzie się z Tybetem solidaryzował i prezentował głośno swoje poglądy polityczne. Decyzję taką podejmie Międzynarodowy Komitet Olimpijski.
"Za demonstrację na igrzyskach sportowcy mogą zapłacić wysoką cenę. Nie mogę zachęcać do protestów. Ale obiecuję, że będę bronił sportowców, nie zostaną im odebrane finansowe gratyfikacje, stypendia. Wrócą do Polski może bez medalu, który im odebrano, ale z poczuciem, że zachowali się przyzwoicie" - kończy szef PKOl.